I oto happy end Bolero- jest już u nas, w domku we Wrocławiu.
Ale ile on to kilometrów nie przejechał, ale za to jak dzielnie to zniósł- Frida opowiadała, że istny z niego anioł i teraz i my to możemy potwierdzić (ale o tym za chwilkę).
Frida jest kochana, tak się nim zajęła, dziś przed nią długa trasa powrotna, bo niedawno od nas wyjechała, a nad ranem czekamy na smsa, że jest bezpiecznie u siebie

. Też trzymajcie za nią kciuki. Dała nam instrukcje jak Bolero pryskać, już żeśmy mu kąpiel w wannie sprawiły, wyczyściły mu uszu (ja na razie asystowałam, ale piszę w liczbie mnogiej, bo za 2 dni mnie to czeka, hehe). Koteczek ma się rewelecyjnie, rześki jest, radnosy, mimo że troszkę zdenerwowany (ogon mu chodzi jak łapka na muchy;-)...a zgadnijcie dlaczego?
Nasz Szaruś robi niezłe demonstracje, na początku (pierwsze 2 godzinki) siedziały w osobnych pokojach, bo pierwsza reakcja to było piszczenie, syczenie, fukanie, chodzenie bokiem, panika- wojna wręcz...Szarik bronił terytorium, a jak!
Potem wyszły na przedpokój- nic tylko zatyczki do uszu!Tym razem to Szarik dostał po nosie, ale Frida dała nam radę- pryskajcie delikwentów wodą- jak to działa, hohoh, od razu poddają się toalecie zamiast wydawać nieświeże wyziewy z pyszczków. Bolero na pewno będzie tęsknić za Fridą, widać było jak bardzo ją pokochał i jak ją szanuje, ale ja też się pochwalę, że po kilkunastu minutach byliśmy nierozłączni, a kotek siedział mi na kolanach

.
Obwąchał już cały dom, postrącał pudełka z szafek, obszedł wszystkie łóżka, do każdej szpary zajrzał, swoją kuwetkę obejrzał, ale na razie śpi przy Maćku, a Szarik na przeciwko niego patrzy wielkimi oczyskami i fuka na pana, który go 'zdradza'.Nie będę więc faworyzować żadnego, mówię pieszczotliwie do obu, nawet jak się bojowo obwąchują.
Beuhehe, Bolero faktycznie je za trzech- zjadł dzienną porcję jedzonka Szarusia i dobrał się po zjedzeniu swojego amu do amu Rysia i do stołu z szyneczką- dostał witaminkę kocią, ale wypiął mi się na nią, a Szarik po nim nie tknie (przynajmniej na razie...) niczego.Hehe.
Ale mówię, jaki to misio, jaki grzeczny przy tych kąpielach, zakrapianiu uszu- koty tego nie znoszą, a on respekt!Stan zdrowia dobry, ale szczegóły podam jutro jak jeszcze go obejrzy pani wetka.
Zdjęcia prześlemy jutro, bo na razie chcemy się kotkami nacieszyć, one teraz nas potrzebują, a aparat peszy je ( Szarik lubi pozować, ale dziś nic dziwnego, że mu się lekko mówiąc odechciało).
No to teraz nie musiecie się martwić- Bolero zmruży oczka we własnym domu, na własnym foteliku pokrytym własnym ręczniczkiem...a jak on mruczy!Jesteśmy zachwyceni, oby i koty się sobą zachwyciły...
Frida, dzieki, dzięki, dzięki- jesteś kochana, wspaniała- dajesz nadzieję tym kociakom i sama wiesz jak to doceniamy.Jeszcze raz całusy!
To do jutra wszystkim.Słodkich snów!