No i sprawa doczekałą sie finału... Relacje z rozgrywek - poniżej:)
Jak pamiętacie może - kotka nie dawała się nikomu złąpać. Na nic podbieraki, na nic klatka-łapka. Po tym, jak odebrałyśmy jej poprzedni miot - przeniosła się do innego budynku. Minęło parę miesięcy, w ciągu których ponawiano próby dopadnięcia jej... Niestety... ubiegł nas KOCUR...
6 tygodni temu urodziły sie maluchy.
Nie wnikam w szczegóły rozmów z nową opiekunką, nie wszyscy popierają kastrację... W końcu stanęło jednak na tym, że zabeiramy kociaki i próbujemy złapać matkę.
Tu pewnie ktoś zapyta: dlaczego zabierać je już jako 6-tygodniowe?
Odpowiedź:
- bo JESZCZE są zdrowe
- bo dopóki siedzą w 1 piwnicy to mamy szanse je dorwać
- bo może dzieki temu uda się złapać matkę...
Pojechałyśmy, z kluczem od rzeczonej piwnicy... Po dotarciu na miejsce rozstawiłyśmy osprzęt: klatka wystawowa, klatka-łapka, transportery, rękawice, podbieraki... zabezpeiczyłyśmy inne wyjście z piwnicy... Pełnia gotowości, wsadzam klucz do zamka...
A tu niespodzianka - zły klucz...
Na szczęście lokatorka była w domu, dała nam do przymeirzenia inne klucze, a gdy i kolejne nie pasowała - dała wyraźne przyzwolenie: włamcie się:)
No to sie włamałyśmy, oto dowody:)
http://upload.miau.pl/1/60423.jpg - krata
http://upload.miau.pl/1/60425.jpg - kłódka
W środku ujrzałyśmy SYF NIEZMIEMSKI... samo łąpanie kociakó było dziecinnie proste, prawie w ogóle się nie bały, robiłam to bez rękawic. Jedynym problemem było dostanie się do nich...
W pewnym momencie zobaczyłam 2 szkraby chowające sie za jakimś pudłem... śmiało wsuwam rękę - 1 szkrab złapany. Wsuwam rękę po raz drugi... futro... jakieś dziwne... AAAAAAA!!!! MATKA!!!!!!!!!
na szczęście trafiłam ją w tyłek, więc nie dała rady dziabnąć... zwiększyłyśmy ostrożność, barykadę podniosłyśmy o nasze kurtki, a p. Ewa stała z tyłu machając groźnie rękami:)
Ciąg dalszy, to usuwanie niesamowitej sterty klamotów, ostrożne, by ich kociakom na łby nie zrzucić... w pewnym momencie coś szurnęło, skoczyło, odbiło mi sie od nóg...
... rzuciło się w panice do wyjścia...
... ujrzało barykadę...
... i skoczyło w jedyne miejsce, gdzie jak sie wydaje był prześwit...
...a to było wnetrze klatki wystawowej:) Gagucia przytomnie zamknęła klatkę:)
i tak oto - TARAMMMMMMMMM - DZIKA KOTKA ZOSTAŁA WRESZCIE ZŁAPANA!!!!
dokopałam się wreszcie do dolnej warstwy rupieci, aby wyciągnąć jednego malucha spod szafki musiałam zrobić tak:
http://upload.miau.pl/1/60424.jpg - piwnica
W końcu sprawdziłyśmy, czy mamy kompecik, uprzątnęłyśmy klamoty ponownie - tu wielkie brawa dla Gaguci, nie mam pojęcia jak ona to tam upchała:)
A oto efekt naszych łowów:)
http://upload.miau.pl/1/60426.jpg - grupowe w transporterze
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?p=1638538#1638538
Sama kotka po zabeigu zostanie wypuszczona w tym samym bloku, ma na to przyzwolenie gospodyni...
HAPPY END:)
tylko pomóżcie znaleźć dobre domy dla kociaków:)