Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo czekać

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob kwi 01, 2006 12:08

Przepraszam, że się, jak zwykle, głupio wcinam, ale zaczynam się bać. Normalnie o niczym innym nie myślę :) Mam kotkę z naturą olewczą. Nie boi się niczego (oprócz psiego szczekania, wtedy się na chwilę chowa), wszystko nowe ignoruje (ludzi, przedmioty itd.). Ona jest chyba "prawdziwym" kotem. Chodzi własnymi drogami (po mieszkaniu, bo niewychodząca), przychodzi czasami na pieszczoty, ale nie za długie, bo jak jej się znudzi to zaczyna gryźć bez ostrzeżenia. W przyszłym tygodniu idzie na sterylkę. Są też dwa psy. Kiedy Mati (kotka) przyszła miała 3 mies. i siedziała w zamkniętym pokoju przez miesiąc. Na początku trochę psów się bała, ale potem była ich ciekawa. Nie wiedziałam jak psy zareagują - mój błąd. Jeden pies ją całkowicie olał (to gbur i cham :) ), drugi się nią interesował (staruszek jest), ale nie przejawiał agresji szczególnej. I tak sobie żyją w całkowitej komitywie.
I teraz tak. Przeprowadzamy się w czerwcu w całkiem nowe miejsce. Do domu przybędą dwa koty. Koteczka ok. 7 wtedy m-cy, która z innymi kotami umie żyć, natomiast nie wiadomo jak z psami, zapewne się ich boi, bo była dzikożyjącym kotem - sterylizowana. I prawdopodobnie Kulczyk (z nim nie wiadomo czy nie zostanie gdzie jest, bardzo bym chciała, ale...) wykastrowany uratowaniec ok. 1 roku, który koty lubi, ale się nie narzuca, za to boi się moich psów (dziwnie trochę, bo nie ucieka, ale wygina i syczy jak opętany - mam wrażenie, że mógłby się na nie rzucić, najlepszą obroną jest atak, ale nie robiłam eksperymentów, tylko psy zabrałam natychmiast). Za to spanielkę znajomej potraktował pazurami po pysku :(
Czy ktoś mądry mógłby mi poradzić jak ja mam przeprowadzić "zapoznanie" tych zwierzaków? Warunki będą do tego, żeby koty żyły na górze, psy na dole, ale nie chciałabym, żeby na zawsze tak zostało, bo to ciężko funkcjonować tak, aby zawsze pamiętać o zamkniętych drzwiach. Zresztą chciałabym, żeby koty mogły wychodzić do ogrodu (nie dalej!! nie pozwolę kotom na bycie wychodzącymi). Co ja mam robić?? Izolować początkowo, dopuszczając do wąchania pod drzwiami? Od razu wypuścić i zobaczyć co będzie? Nie mam pomysłu...

Zuza35

 
Posty: 107
Od: Sob mar 25, 2006 15:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob kwi 01, 2006 12:39

Ja bym odizolowała.. pozwalając na wąchanie.. A po jakimś czasie zapoznawanie pod kontrolą.. Jak psy puszczone luzem - to kić w transporterku.. Jak kić luzem to pies na smyczy.. I sama zobaczysz co dalej.. Oczywiście w zalezności od zachowania zwierzaków..
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Sob kwi 01, 2006 12:56

Dużo zależy od psów. U mnie Yenn bardzo boi się psów. Za to nasza jamniczka bardzo koty lubi i ma z pozostałą dwójką kocią dobry kontakt (dużo lepszy niż one między sobą). Yenn przy pierwszym spotkaniu osyczała Bubu i pacnęła łapą. Suka jako pies mądry :wink: przestała do niej podchodzić a kiedy spotkały się na małej powierzchni nie patrzyła w stronę Yenny (Yenn uważa, że kiedy nie patrzy to jej nie widzi). :roll: Teraz zdarza się łapoczyn ale zawsze w tej samej sytuacji- Yenn leży za rogiem a Bubcia przebiega i NAPRAWDĘ jej nie widzi. Coraz rzadziej sie to zdarza więc jestem dobrej myśli.... Nie izoluję ich i czekam. Dużo większe problemy mam z kocicami :( One nie są takie subtelne w stosunku do siebie nawzajem.....
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.

Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker

Slonko_Łódź

 
Posty: 5664
Od: Pt cze 10, 2005 7:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob kwi 01, 2006 14:16

Ja zacznę od tego, że Cziba mój pierwszy kot miała dwa domy. W jednym był pies a w drugim pies i kot :D Wcale nie planowałam mieć kota, jednak pewnego wrześniowego dnia mój TŻ znalazł małego kociego dzidziusia w kałuży.
Obrazek
Na zdjęciu jest już po dwu lub trzytygodniowej kuracji. Była z nami nierozłączna i prawdę mówiąc inne zwierzęta miały ograniczony dostęp. Jedynia TŻ'a siedemnastoletnia jamnica była mamką od wygrzewania i wylizywania.W moim domu pies raczej się bał nowego przybysza. Zresztą Toran wszystkiego niemal się lęka (głównym powodem jest chyba jego ślepota,choć podobno węch na dobry) Obrazek
W domu moich rodziców Cziba była królową!!! A i warto zaznaczyć, że nie sprawdziło się nic z powiedzenia "jak pies z kotem". W drugim domku także nie było żadnych problemów, może dlatego, że Cziba była maleńkim kociakiem i potrzebowała dużo pomocy i ciepła od wszystkich lokatorów.
Teraz jest trochę inaczej bo jeździmy czasem do rodziców TŻ'a gdzie jest drugi kot. Najpierw jest serdeczne przywitanie, całuski, przytulanki, wspólny posiłek :) A potem wojna z wyrywaniem sierści. A Disel jest dwa razy większy od Cziby a ona i tak zawsze wygrywa
Obrazek
Kiedy przyszła Zuzia (dwa tygodnie temu) pierwszy tydzień był bardzo spokojny; jakby nie było kotów - jedna mała wymiana zdań późnym wieczorem. Teraz były dwie walki między moimi kocicami, do chwili kiedy Zuza nie dała Czibuli "w pysk". Na razie nie mogę powiedzieć, że jest to już miłość, ale wspólnie jedzą, siadają na oknie i obowiązkowo korzystają z jednej kuwety. Ma się im na przyjaźń.
Obrazek

montes

 
Posty: 5888
Od: Śro lut 22, 2006 20:45
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob kwi 01, 2006 20:40

meggi42 pisze:Chyba powinnam zmienić wątek. O zaprzyjaźnieniu sie na razie nie ma co mówić.Kotka wymiotowała wczoraj cały dzień żółta pianą. Nie je , nie pije.Pognalismy do weta.Dostała kroplówke, zastrzyk przeciwwymiotny i siedzi pod kanapą. Biedna jest- moje koty jakby czuły - zostawiły ja w spokoju i spią...Ja się martwię, bo kotka nie była szczepiona.Czy to moze być panleukopenia? Ma podwyższoną temperaturę.Boje sie o moje pozostałe dwa koty...Co prawda były szczepione, ale chyba pognam znowu je zaszczepic, bo umrę ze strachu...


Musisz mieć ją pod stałą opieką weta, dobrego weta (może z wątku polecanych?) nie wygląda to różowo, ale nie musi być tragizcnie. Trzymam kciuki :D

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Wto kwi 11, 2006 21:58

Było ciężlo , ale Lady wyzdrowiała..:)
Dopiero teraz się zaczyna...Strasznie goni naszego Kropka- a jak go juz zapędzi w róg pokoju albo jakis inny kat to próbuje prac łapami.Kropek troche przepłoszony jest...Cytrusa nie goni, ale za to one miedzy soba zaczęły sie naparzać troche czego dotad nie było .Czyzby obecnośc kotki tak na chłopaki wpłyneła?Rano Cytrus przewalał się na grzbiet w przedpokoju co dośc rzadki robi- patrze a ona siedzi niedaleko.Wygladało jakby przed nia się popisywał...
Na razie blizszych i serdecznych odruchów nie ma - raczej trzeba na nie patrzeć żeby sie nie poprały za mocno...Obserwujemy i czekamy...

meggi42

 
Posty: 78
Od: Pt mar 31, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto kwi 11, 2006 22:29

Moje sie kłócą o to kto ważniejszy po dzis dzień. Kizia była pierwsza w domu o całe dwa tygodnie. Warczała, prychała - Czarna looz, wchodzila gdzie chciala, zjadala co chciala. po miesiącu mogły przejsc kolo siebie bez pacania, po pol roku zasypialy obok siebie w przyzwoitej odległości.
Po roku nadal nie wiem kto dominuje w tym stadzie:
Kizia
Je druga
ładuje sie na kolana pierwsza
śpi pod kołdrą, na poduszkach, na głowie
kibelek zakopuje sioo i kupala
Czarna
wcina pierwsza
zawsze siedzi OBOK nas, spi zwykle w swoim pudle z kocem
chyba ze jest miejsce obok naszej glowy:P
Nie kochają sie to pewne, za duza roznica charakterów i wieku. Ale potrafią sie razem ganiać, czasami sporadycznie liżą po łebkach
Nie jest żle, mogło być gorzej :D

Zelka

 
Posty: 133
Od: Śro gru 15, 2004 22:16
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw kwi 13, 2006 17:24

U nas jakby lekutka poprawa...Trochę mniej fuków i łapoczynów...
Czasami się mijają w dośc bliskiej odległosci...ale chyba jeszcze za wczesnie żeby oczekiwac przełomu>>>:)

meggi42

 
Posty: 78
Od: Pt mar 31, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie kwi 23, 2006 17:24

Wszystkim, którym dłuży się czekanie na przyjaźń między nowym a rezydentem obwieszczam, że fotkę, którą zamieszczam pod spodem zrobiłam, uwieczniając moment historyczny tego "związku" , po 8 miesiącach od dokocenia, w tym dwa miesiące jechali na wspomagaczach, o których w wątku w moim podpisie. Dla takiej chwili - warto było czekać :D

A teraz - wielkanocna pisanka :wink:

Obrazek

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Czw maja 04, 2006 10:26

ZAŁAMAŁYŚCIE MNIE :evil: ....... Zaczynam się bać - w niedzielę do mojej półtorarocznej małpeczki ma dołaczyć trzy letnia kotka po przejściach. Z tego co czytam - w większości przypadków sukcesem jest pakt o nieagresji :evil: :evil: :evil: . Gdzie są Ci którym tak bezproblemowo się udało i jak to jest że pomimo tych wszystkich kłopotów wszyscy jesteśmy na tak jeśli chodzoi o drugiego kota ? Tzn. ja jestem na tak jeszcze w teorii
Czarne i Bląba

Florentyna1

 
Posty: 254
Od: Czw paź 13, 2005 12:49
Lokalizacja: Lublin

Post » Czw maja 04, 2006 11:44

Ci, którym się tak bezproblemowo udało są gdzieś na pierwszych stronach wątku :wink: A dlaczego jesteśmy na TAK? Może dlatego, że dziś rano Otis machał ogonem, a Sonia zrobiła sobie z tego powód do zabawy...może dlatego, że wczoraj wieczorem oboje legli na moich kolanach i po wyczerpująco długich oblucjach zasnęli...może dlatego, że jak wracam z pracy to czekają pod drzwiami dwa zawinięte do góry ogonki...a przede wszystkim dlatego, że one mają siebie i zwyczajnie za nami mniej tęsknią....poza tym....piórka odeszły w zapomnienie, no jeśli duzi bardzo chcą to koty się z nimi pobawią, ale tak w ogle wolą bawić się ze sobą :D Stres dokocenia zostaje mglistym wspomnieniem, kiedy już minie...a radość dwóch bawiących się ze sobą futerek rekompensuje niedogodności....gdyby jednak twoje dokocenie przebiegało dramatycznie...zajrzyj do wątku z mojego podpisu :lol:

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Czw maja 04, 2006 13:24

Ten temat kropli już mi zapobiegawczo polecono :ok: Jednak mam szczerą nadzieję że nie będzie tak źle - a to co napisałaś tak mnie ruszyło że co tam, musi się udać ..... :wink:
Czarne i Bląba

Florentyna1

 
Posty: 254
Od: Czw paź 13, 2005 12:49
Lokalizacja: Lublin

Post » Czw maja 04, 2006 13:34

I tak trzymaj, powodzenia 8)

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Czw maja 04, 2006 17:11

Witajcie i powiedzcie, czy dobrze postępuję.
Rezydentami są kociaki Marysia i Napoleon-rodzeństwo teraz 9cio miesięczne- z nami od listopada05 i pies 40to kilogramowa ciamajda. Tydzień temu dołączyła do nas Bajeczka-6cio tygodniowa śliczna trikolorka. Wychowywana była wraz z rodzeństwem bez mamy i dlatego ma ogromną potrzebę ciepła i przytulania. Pierwsze cztery dni mieszkała z tż w osobnym pokoju tym bardziej, że przyplątała się b. silna biegunka. Po wyleczeniu i konsultacji z lekarzem od niedzieli zwierzaczki mieszkają już razem. Na początku było wzajemne syczenie, chęć poznania ze str. małej i ucieczki większych. Potem ignorowanie Baji przez Marysię i lekkie łapoczyny od Napoleona. Dzisiaj, gdy tylko malutka podbiega do starszych jest syk i często straszenie łapą przez oba, albo wręcz "atak" Napka. Tak samo, gdy Baja bawi się "w chowanego" Napoleon biegnie do niej i straszy[atakuje?]. Oba duże próbują obwąchiwać malucha "od tyłu" :oops: Pies natomiast chodzi za dzidzią krok w krok i bardzo na nią uważa.
My generalnie staramy się nie interweniować, ale czasem nie mogę powstrzymać reakcji strachu. Malutka w nocy odgrodzona jest kojcem, którego nie potrafi jeszcze pokonać i śpi w kontenerku. Koty mają do niej dostęp, ale na razie nic złego się nie wydarzyło .Posiłki jedzą osobno. Kiciulka często zasypia u nas na rękach i nie ukrywam, że dużo czasu tu spędza, przy czym dopieszczamy na zmianę również" starszaki". Wczoraj rezydenci zaczęli sami przychodzić po mizianki: Napek w ciągu dnia, Marysia w nocy.
Niepokoję się stosunkiem rezydentów do malucha-tymi"atakami" i w związku z tym proszę o Wasze opinie.

Hania66

 
Posty: 4591
Od: Pt mar 10, 2006 17:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt maja 05, 2006 8:18

Haniu - przeczekać, wszyscy dokoceni Ci to powiedzą. Na razie to próba sił, mała się nie boi dużych i to najważniejsze, a rezydenci nie pogniewali się na ciebie - to też ważne i optymistyczne 8) Są bardzo krótko razem, wszystko będzie dobrze, zobaczysz...

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, elmas i 126 gości