Jest grubiutka, zadbana, bardzo miziasta, wyglada na zdrową. Troszkę świerzba w uszkach postraszyłam oridermylem.
Bonanzę znalazłam wczoraj przy hurtowni weterynaryjnej na peryferiach Lublina. To przemysłowa dzielnica, nie ma tam domów, dookoła pozostałosci po PKP, gruzowiska, tzw. dzikie pola oraz , w rozsądnej odległosci, plac po mającą powstac Ikeę.
Bywam tam często, żadnych kotów tam nigdy nie widaiałam choć rozglądam sie bacznie.
Wczoraj kotka wyszła na plac przed hurtwonią i patrzyła z lękiem w stronę psiej budy tutejszego ON-a na etacie ochroniarza. Widac było, ze kotka nie jest u siebie, że sie boi.
Dała sie złapac, wziać na ręce i zapakowac do pudełka.
W domu usadowiła sie na parapecie , wygladała przez okno w przerwach przychodząc do mnie na mizianki, bodząc łebkiem i przewracając sie na grzbiet z brzuchem w górę do drapania
W poniedziałek idzie na sterylkę. Może przecież byc w ciąży...
Jest piękna, spokojna, mądra, miziasto-mrucząca.
Nie wypuszczę jej tam skad zabrałam. Nie ma nawet o tym mowy.
Czy ktoś z Was ma w sercu dośc miejsca żeby zmieściła sie tam ta urocza kocia staruszka?


