Agalenora pisze:Tosza,
Tak jakbym czytała swoją historię o Kici...
.
Ale tego pewnie nie miałaś (przeklejam z innego formum,dlatego bez polskich znaków):
Zostalam dzis sama w domu. rodzina wyjechała. W pewnym momencie wyszlam na moment na taras,bez kurtki, na szczescie w butach.Jakie bylo moje zdziwienie, gdy za moment,przy probie powrotu, stwierdzilam, ze ktos zamknal drzwi balkonowe...od srodka.To Toffi, probujac sie wydostac wskoczyla na klamke.Na moje prosby wystosowywane do niej z tarasu, by skoczyla jeszcze raz i ustawila klamke w pierwotnym polozeniu, pozostala glucha i przygladala mi sie zza szyby z wyrazem satysfakcji na czarnym pysku.Klucza od mieszkania nie mialam-w koncu wyszlam tylko na taras- a drzwi wejsciowe od zewnatrz mozna otworzyc tylko kluczem. Pozostalo poczekac na rodzine,ktora wprawdzie wkrotce przyjechala, ale okazalo sie, ze jest...bez kluczy. Pozostal wlam. Drzwi wejsciowe maja szybke, ktora sforsowalismy za pomoca stojacej obok lopaty w piec minut ( o zludne wrazenie bezpieczenstwa...), bez rozbijania jej.W domu koty przywitaly nas, jakby nic nie mialy wspolnego z ta afera.
A swoją droga jest mi trochę raźniej, że nie tylko ja mam takiego kota. czasami się zastanawiam, że może mam do niej za mało cierpliwości, że brak mi konsekwencji. Tymczasem widać, że jest taka grupa kotów niereformowalnych. Doczytam jeszcze o kroplach Bacha, ale nie chce mi się wierzyć, by udało się wyeliminować tą tylko pasje d owychodzenia, bo poza tym kot jest słodki i nie ma z nim absolutnie żadnych problemów.