Jesteśmy po drugiej nocy

.
W nocy zamknęłam kuchnię, bo jednak stosunki narazie układają się różnie. Babunia dużo zwiedzała. Niestety skacze dość mało zgrabnie widocznie, bo sporo rzeczy pozrzucała, takich, których moje nie zrzucają zasadniczo nigdy (no, chyba, że im już coś baaaardzo odbije), więc nawet parę razy wstawałam patrzeć, co się dzieje. Ale w końcu to babcia

, więc ma prawo być mniej zwiewna.
Teraz znowu kuchnia otwarta. Babunia raczej nie wychodzi, chociaż wczoraj wieczorem zwiedziła mój pokój (sama przyszła). Moje na ugiętych jeszcze lekko podwoziach, ale mam nadzieję, że ułoży się dobrze.
Przed chwilą Babunia dała po pysku Bamboszowi

(ostrzegawczo, nie pokaleczyła), bo za bardzo pchał się do niej z nosem. Bambosz, jak podejrzewam, kiedyś, w poprzednim życiu (tzn. jeszcze nie u mnie) dostał mocno od kota, bo o ile psów nie boi się wcale i im większego spotka, tym bardziej rwie się do walki, to wystarczy że jakikolwiek kot pogrozi mu łapą, to natychmiast wycofuje się na upatrzone z góry pozycje

(trochę OT - ma nawet takiego kota - prześladowcę w sąsiedztwie. Wielki, wypasiony kocur, wypuszczany na dwór. Specjalnie pędzi do furtki jak widzi psa z wyraźnym zamiarem awantury. Bambosz już z daleka zerka, czy nie ma go na horyzoncie - swoją drogą dobrze, bo kot może bardzo pokaleczyć psa).