Florek, Floren, Flor, Chlor. Albo też inaczej jeszcze: "zabierzcie-ode-mnie-tego-potwora".
To ostatnie w zupełności oddaje chrakter tego kota.
Flor trafił do nas z tego samego źródła co Riddick, tyle że Flor jest kotem uratowanym przez tę opiekunkę z działek. Ma lekko zamglone oczy po wyleczonym KK i przepuklinę, którą będziemy w środe operować. [Tak przy okazji odjajczania]. Trafił do nas `tylko` na konsultację u naszego Doc. I został.
To jest kot, jakiego jeszcze nie mieliśmy. I mam nadzieję, że mieć takiego już nie będziemy. Jest nie do zniesienia, wszędzie go pełno i to nie tak jak innych kotów, mam wrażenie, że jest go więcej.
To kot, któremu bedzie dobrze wszędzie, jesli tylko będzie miał ludzi, których może wnerwiać i innego kota, któremu wlezie na łeb. Nie wiem, czy on jest naprawdę takim goopolem, czy tylko - w bezmiarze swej inteligencji - takiego udaje. Nawet Ziuta, która innym kotom nie pozwala łazić po sobie kiedy spi, przestała na niego zupełnie reagować. Na początku warczała na niego ostrzegawczo - innym kotom dwa razy nie powtarzać, nawet mniejszy od Flora Riddick załapał natychmiast, a Flor? Siadał na przeciwko Ziutowego nosa, w odległości 10 cm i patrzył na psa tymi lustrzanymi oczyskami jakby pytał: `no coś ty, przecież mnie kochasz.`
[img=http://img220.imageshack.us/img220/9733/flor2ht.th.jpg]
Ta trójca to Riddick, Zizou i Flor - ten mniejszy bury precelek.
Zwodniczy spokój.
[img=http://img220.imageshack.us/img220/1051/flo26ps.th.jpg]
Tu, na pierwszym planie, śpi z Novą.
Tak wyglądał - jakże niewinnie - w dniu kiedy do nas przyszedł.
Prosimy o kciuki na środę. Jeszcze nie asystowałam przy operacji przepukliny.