Tak bardzo mi przykro.
Jak mozna oddac chorego domownika do schroniska. Najpierw się z nim mieszka cieszy i bawi jak jest kociatkiem a jak pojawiaja sie problemy to won do schroniska, na ulice albo uspić. Żeby nie miec problemow, nie patrzeć na cierpienie - nie wiem. Trudno w takiej sytuacji mieć dobre zdanie o ludziach
A z drugiej strony jest tyle dobrych którzy pomagaja ile mogą i więcej. Przecież jego ostatnie chwile nie były samotne znalazł kogoś, kto sie nim zaopiekował, kto zauważył go w schronisku, zabrał, chciał pomagac. I za to Wam wszystkim należą się słowa uznania
