to sie dzis wkurzylam.
Zapakowalam dzis do transporterow trzy smierdziuchy i ledwo dowloklam sie po schodach do taxowki...
Dojechalam do lecznicy na umowiony zabieg i dowiedzialam sie , ze dzis jednak nie da rady bo musza wyciac psinie guza sutka i jakis powaznie polamany psiak bedzie....
Koty jak te galaretki ze strachu sie trzesly ( zwlaszcza bracia Niesmialki

). Nie mialam juz kasy na taxi wiec poczekalam az kolezanka po mnie przyjdzie i jakos donioslysmy te ciezkie klopsy.
Ich siki smierdza juz jak prawdziwych wladcow terytorium kociego :/
No to kastracja czeka nas w inny dzien.