Po kilku miesiącach przerwy znowu mam kociego lokatora. Nazwana przez karmicielkę Bercia, około roczna trikolorka w listopadzie pojawila się na praskim podwórku. Koteczka była bardzo zadbana, miała nawet obróżkę, niestety bez adresówki. Pani, ktora ją od tamtego czasu dokarmiała niestety nie mogla jej przygarnąć ze względu na sprzeciw rodziny. Zrobiła jej kącik w piwnicy i 3 razy dziennie mimo poważnych problemów z biodrem, odwiedzala koteczkę, dbała o nią. Kicia krótko cieszyła się ciepła miejscówką, bo lokatorka uchylone okienko w piwnicy obarczyła powodem zamraźnięcia wody. Właścicielka kamienicy postawiła ultimatum. Kotka musiała zniknąć w ciągu tygodnia. Karmicielka zastanawiała się nawet nad umieszczeniem Berci w schronisku, ale uświadomiono ją że Paluch to raczej umieralnia, niz miejsce, gdzie koteczka bezpiecznie będzie oczekiwała na adopcję.
w trakcie poszukiwań trafiła na mnie.
Od kilku godzin siedzi sobie u mnie rozmruczana bialo- rudo- czarna mloda koteczka, ktora chodzi za mną jak pies, a gdy siedze przy komputerze rozkłada się na moich stopach
Wie doskonale co to kuweta. Widziała ja wet z ul. Białostockiej ( dr. Iza ze Śreniawitów zresztą

) Kicia jest zdrowa, odpchlona, ale jeszcze nie wysterylizowana, dlatego szuakm dla niej domu, w ktorym wlasciciele podejmą się sfinalizowania tego zabiegu. Bercia jest u mnie w mieszkaniu na Tarchominie.
gdyby ktoś zechcial nas odwiedzić i zrobic koteczce zdjęcai, bylibyśmy baaardzo wdzięczni

bo ja dysponuje jedynie aparatem w telefonie.