Jago też wydaje mi sie, że tej skóra to jest u niej strasznie naciągnięta. Myślałam, że z biegiem czasu się rozciągnie. Miała dosyć dużo wyszącej skóry pod brzuchem, bo kiedyś była w ciąży i miała w śodku 6 kotków-była grubiutka. Teraz jest dosyć szczupła. Ale skóra mocno opina jej teraz ten brzuszek.
Patrzę na nią i nadal nie mogę się nadziwić, że udało się ją odratować. W piątek wieczorem wiozłam ją do weta zimną, twardą i nie reagującą już prawie na żadne bodźce! Tylko jak się jej poruszyło w okolicy brzucha to wydawała taki niemy jęk- to było straszne. Wynosząc ją z samochodu nie wiedziałam czy niose żywego kota- nie miałam odwagi zaglądnąć. A wterynarz ciągle podkreślał, że jest mu bardzo przykro, że tak to się stało i nikt nie mógł przypuszczać. Sam pewnie nie wierzył, że dożyje do rana.
Po tym wszystkim nie zdecydowałam się na badanie histopatologiczne wycinka- widziałam tez wyciety guzek na tacy. Nie wyglądało to na strukture fizjologiczną niestety- było kalafiorowate i pamiętam jak szybko rosło. Wole nie widzieć i cieszyć się nią ile to możliwe.
I bardzo dobrze, że pomimo tych nerwów zostało usunięte wszystko-cieszę się, że się udało. Ta jej reakcja była spowodowana po części narkozą, nie wiem jak zniosłaby drugą operacje.
Fajne jest to, że już normalnie i dużo mruczy a obawiałam się, że po tych przejsciach całkiem jej się zapsuje ten aparacik do mruczenia
Parafine i laktuloze przyniose jutro z pracy. A moze nie będzie takiej koniecznosci?
Pozdrawiam wszystkich i dziękuję, za porady i za kciuki- bardzo dużo nam pomogliście.

Ide położyć się spać nadrabiać zaległości
