Matylda była dziś na zdjęciu szwów po sterylizacji.
Nie wszyscy o tym wiedzą, ale kota była łaskawa w dniu swojej operacji ugryźć panią doktor w palec

Dzisiaj też nie była nastrojona pokojowo, fuczała, syczała i warczała na nas obie.
W końcu jednak udało nam się położyć ją na stole i pani wet przystąpiła do wyciągania z kota "tego paskudnego sznurka"

Wyciągała, wyciągała, sznurek się opierał czasem, Matylda pod moim łokciem, przygnieciona fachowo, awanturowała się niemiłosiernie. W końcu wszystko zostało ładnie wyjęte, puściłyśmy kotę...
... a ona skoczyła w moje ramiona i wtuliła się gestem "ratuj mnie przed tą jędzą".
Wtuliła się
To chyba szok był jednak

Chociaż, kto wie? Po weekendzie możemy odstawić Oridermyl, a to jest ostatnia już "tortura", jak spotyka kota. Może Matylda się jednak z nami zaprzyjaźni?
Chociaż tak szczerze mówiąc, to wolałabym, żeby się zaprzyjaźniała z własnym człowiekiem
