Ja mam kilka


Jedna z takich adopcji jest adopcja 3 kociat pod Wroclaw.
Ktos zarzucil mi, ze jak moglam mylecx ze ktos wezmie naraz 3 kociaki, ale na wtedy wydawalo mi sie wszsytko ok.
Osoby z Wroclawia potiwerdzily , ze znaja tych chetnych, ze sa ok. Mi tez sie tak wydawalo z rozmow. Podpisalismy umowe .
Niestety po adopcji zaczely sie ewidentne klamsta, rozne sprzeczne relacje. Niby kociaki poumieraly, chorowaly.... Co chwila mieli jakiegos innego psa, kota itp. Trgaicznie wszsytko zamotane.
Forumowicze z wroclawia tez sie nacieli na tych ludziach

Do dzis nie wiem co stalo sie z 3 malutkimi cudenkami

Druga adopcja. Brala od nas cudna a'la norwezke slawna osoba. Nie podpisalam z nia umowy adopcyjnej- moj blad. zaufalam, a teraz juz wiem by nikomu nie ufac

Po jakims czasie (dosc dlugim) dowiedzialam sie, ze kochana kiciulke gdzies ci ludzie oddali. Ile nerwow i zmartwien moze dostarczyc slowo "gdzies". Dopwiedzialam sie tego od osoby znajacej tych ludzi, nie od nich bezposdrednio.
Pani ktora brala kotka nie pofatygowala sie by skontaktowac sie z kims tak malo waznym jak ja

Inna bolesna adopcja to adopcja Dymka. Oddalam kotka, ktory mial u nas zostac. Przelamalam sie, bolalo, ale oddalam- dla dobra innych potrzebujacych kotkow

Maly kilka dni po adopcji zachorowal. osobiscie jezdzilam do jego nowego domu i wozilam go do weta. Ktoregos dnia zadzwonili jego nowi rodzice. Slyszalam jak malutki glosno jeczy, wlasciwie wyje- umieral

Gdy ogladam jego fotki- rycze. To byl jeden z kotkow ktorego pokochalam jak swojego, przed ktorym nie udalo mi sie zachowac rezerwy, dystansu.