nieudane adopcje, spedzajce sen z powiek

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon lut 06, 2006 18:03 nieudane adopcje, spedzajce sen z powiek

Macie jakies takie adopcje, ktorych nie mozecie sobie wybaczyc lub zapomniec? Adopcje w roznym stopniu nieudane? Takie przez ktore macie jakies wyrzuty sumienia???

Ja mam kilka :( Chyba jestem juz mocno nienormalne bo nie potrafie zapomniec... a jak zapomne wracaja do mnie w snach. Gdy natkne sie na fotki tych kotkow boli mnie serducho i chce mie sie plakac :(

Jedna z takich adopcji jest adopcja 3 kociat pod Wroclaw.
Ktos zarzucil mi, ze jak moglam mylecx ze ktos wezmie naraz 3 kociaki, ale na wtedy wydawalo mi sie wszsytko ok.
Osoby z Wroclawia potiwerdzily , ze znaja tych chetnych, ze sa ok. Mi tez sie tak wydawalo z rozmow. Podpisalismy umowe .
Niestety po adopcji zaczely sie ewidentne klamsta, rozne sprzeczne relacje. Niby kociaki poumieraly, chorowaly.... Co chwila mieli jakiegos innego psa, kota itp. Trgaicznie wszsytko zamotane.
Forumowicze z wroclawia tez sie nacieli na tych ludziach :(
Do dzis nie wiem co stalo sie z 3 malutkimi cudenkami :(

Druga adopcja. Brala od nas cudna a'la norwezke slawna osoba. Nie podpisalam z nia umowy adopcyjnej- moj blad. zaufalam, a teraz juz wiem by nikomu nie ufac :( Koteczka miala grzybice, ale nikomu to nie przeszkadzalo. Oczywiscie uprzedzilam o tym, ze mozna sie zarazic itp, ze trzeba leczyc, dalam namiar na weta itp. Mowilam , ze gdyby cos kotek ma wrocic do nas.
Po jakims czasie (dosc dlugim) dowiedzialam sie, ze kochana kiciulke gdzies ci ludzie oddali. Ile nerwow i zmartwien moze dostarczyc slowo "gdzies". Dopwiedzialam sie tego od osoby znajacej tych ludzi, nie od nich bezposdrednio.
Pani ktora brala kotka nie pofatygowala sie by skontaktowac sie z kims tak malo waznym jak ja :( Oddala koteczke bo ktos z jej rodziny zarzail sie grzybem. I nie wiem tak na prawde co stalo sie ze sliczna a'la nowezka ktorej gdybym pomyslala, znalazlbym lepszy dom taki na zawsze.

Inna bolesna adopcja to adopcja Dymka. Oddalam kotka, ktory mial u nas zostac. Przelamalam sie, bolalo, ale oddalam- dla dobra innych potrzebujacych kotkow :(
Maly kilka dni po adopcji zachorowal. osobiscie jezdzilam do jego nowego domu i wozilam go do weta. Ktoregos dnia zadzwonili jego nowi rodzice. Slyszalam jak malutki glosno jeczy, wlasciwie wyje- umieral :( To bylo gdy u nas w fundacji juz trwala panleukopenia. tego dnia reszta kociakow dostawala parwoglobuline. Dymke nie zdazyl sie zalapc.
Gdy ogladam jego fotki- rycze. To byl jeden z kotkow ktorego pokochalam jak swojego, przed ktorym nie udalo mi sie zachowac rezerwy, dystansu.
Obrazek
Obrazek

lidiya

 
Posty: 14084
Od: Sob cze 08, 2002 0:05
Lokalizacja: Toruń

Post » Pon lut 06, 2006 18:18

O 1 przypadku ja wiem. Od nas pojechaly tam conajmniej 2 koty. Nie wiedzialam ze wzieli od Ciebie tez. Probowalam wyjasniac sprawe - miekki mur. Nic wiecej juz nie probowalam... ludzie mieli "rekomendacje" bo jako 1 kota wzieli jakiegos z rakiem (miki zna sprawe), ponoc leczyli, ale on umarl i tak. Potem jeszcze jednego maluszka ktoremu ja dalam dom tymczasowy (wtedy tylko tak pomagalam na poczatku) a miki znalazla dom. Potem biala kotka Bajka ze schroniska. Bajka nie zyje, podobno zapalenie pecherza (2mce w klatce siedziala, moze to mozliwe ze tak sie przeziebila ze sikala krwia... nie wiem).

A pamietacie sprawe Ramzesa, bialego gluchego persa? Lady71 miala go brac. Nie oddalam po informacji od osoby z forum ze 3 koty od niej tez zamowila "w chodliwych kolorach: rudy, niebieski, bialy". Facet mi tlukl do drzwi i klal 30min a ja przykrylam kota koldra zeby nie miauczal (gluchy to strasznie glosno miauczy) i wylam ze strachu. Ale nie oddalam. Probowalismy wyjasnic sprawe, proszac moderatora o numer IP ale nie pomogli nam :/ No coz. Sprawa rozeszla sie po kosciach.

Lena

 
Posty: 5089
Od: Śro wrz 29, 2004 13:00
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon lut 06, 2006 18:33

Smutne, to malo powiedziane. :( Można sobie rwać wlosy z glowy, ale... pomyślcie ile kotów ma dzięki Wam dobry dom. Myślę, że to jest jakiś plaster na rany... Mimo wszystko... :(

kropka75

 
Posty: 3995
Od: Śro lut 09, 2005 11:15
Lokalizacja: Gliwice

Post » Pon lut 06, 2006 18:42

Wystarczy, że czytam o takich adopcjach, a serce mnie boli... :cry:
Spróbuj trochę z siebie dać tym, co mają gorszy świat...
Obrazek ->tu nasz wątek-> a tu album :)

Fraszka

 
Posty: 5746
Od: Wto lip 27, 2004 9:04
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon lut 06, 2006 18:50

O adopcji Horsa The Second chyba nie trzeba przypominać..Choc wszystko sise dobrze skończyło, i Horsik zostanie Skandynawem :D (dobrze mówię?)

Ivette

 
Posty: 3716
Od: Sob lis 19, 2005 17:05
Lokalizacja: warszawa

Post » Pon lut 06, 2006 19:06

Gwiazda.
Obrazek
Trafiła do mnie przez przypadek - ratowano ją ze schroniska ze względu na połamaną łapkę. Przeszła operację - ukośne złamanie kości udowej zespolono stalowym prętem. Miała być u mnie tylko dwa, trzy dni, aż będzie mogła pojechać do domku tymczasowego. Została trzy miesiące. Klinika pod bokiem, na chirurgię kwadrans spacerkiem - mama sama zaproponowała, by ją zatrzymać, póki nie wyzdrowieje.
Łapka najpierw nie chciała się zrosnąć - jedna narkoza do rentgena, druga, wreszcie przy kolejnej otwarto łapke i okazało się, żę się zrosła - aż za bardzo: kość obrosła pręt. Już nie można było go usunąć.
Znalazłyśmy jej dom - u zaprzyjaźnionych ludzi, zakocony. Dziewczynie bardzo zależało - przychodizła do nas, przynosiła koteczce smakołyki, starała się zaprzyjaźnić. Ostatniego dnia Gwiazda weszła jej na kolana i zaczęła "dawać buziaki".
To przesądziło. Oddałam ją z czystym sumieniem, zadowolona, że będzie miała dobry domek.
Gwiazda uciekła z niego po dwu tygodniach. Szukałyśmy tygodniami. Ogłoszenia, wypytywanie karmicielek, schronisko... Bezskutecznie. Po kolejnej, bezowocnej wizycie w schronisku dziewczyna wzięła stamtąd innego kota, nie mogąc znieść ich rozpaczy.
I to chyba jedyne dobro, jakie z tego wynikło. Bo ja wciąż przed oczyma mam kotkę z opatrunkiem na łapie, jak sięga do mnie przez pręty klatki :(
Mama powtarza, że gdyby Gwiazda jakimś cudem się odnalazła, to nieważne, ile jeszcze mamy kotów - zostanie z niami.
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon lut 06, 2006 19:06

z kotami jestem od zawsze,na stronę trafilam wczoraj. Jestem pod wrazeniem, pracy osob pojawiających się na forum.sama czesto staram sie pomóc kotom, znajdowanie domu to horror,tak na prawde nigdy do końca nie można być pewnym. Kilka kotow znalazło dom dzięki mej interewncji. Mój : Uszek wziety z dzialek obecnie jestwielkim brzuchatym kocurem. Myslę,ze nawet najgorsze pzrezycia nie moga zniechecac.
Moja mama tez jest kociara, teraz jeżdzi (ma 75 lat) na dzialki i karmi koty 2 razy w tygodniu (a jest to za miastem)... 12 sztuk półdzikie no i w piwnicy I pod domem... ech koci świat. Dobrze,że sa tacy ludzie.... :)
Małgorzata58

Małgorzata58

 
Posty: 150
Od: Nie lut 05, 2006 11:29
Lokalizacja: Kielce

Post » Pon lut 06, 2006 19:17

Adopcja Horsa i niewydanie przeze mnie Ramzesa mialy dobry final na szczescie.

Ale niedawno byla baba we Wroclawiu... Pisala do wszystkich z kazdego ogloszenia, nawet spoza Wroclawia (wiem bo mi ktos z forum miau usluzne na PW podal kontakt) wiec szukala jak opetana. Do mnie wyslala 2 razy w przeciagu kilku dni tego samego smsa. Po 2 zadzwonilam bo mnie wkurzylo to ze jak na 1 odpisalam to cisza a teraz znow mi wysyla to samo!!!! Pewnie w innym ogloszeniu znalazla znow moj numer i zapomnialo jej sie ze juz tam pisala. Tresc obu smsow byla taka mniej wiecej "Chetnie przygarne kotke mala. ul. taka a taka numer ten a ten". Naprawde! Pisala adres jakbym zaraz miala wsiadac w auto i wiezc jej kota! Juz to mnie za 1 razem wkurzalo wiec odpisalam jej ze mamy kociaki do adopcji ale prosze o telefon bo chce porozmawiac z nia o warunkach jakie zapewni kotu. Drugim razem odzalowalam i zadzwonilam. Rozmowa krotka, nawet mila, dowiedzialam sie ze juz nieaktualne bo dzis jej pani kotka przywiezie jakas, a jesli nie to do mnie zadzwoni. Po tygodniu mamucik dala nam znac ze jej znajoma zawiozla tam kociaka, zostawila mimo ze chcial uciekac, nie podpisala umowy (jakies zamroczenie?). Kota nie mogla zobaczyc, przepadl, baba rzucala sluchawka! Nie wiadomo co sie stalo.

Wiecie, mnie juz teraz czasami potrafi jakis chetny wkurzyc pierwszym smsem juz i chyba czasami powstrzymywac sie musze by nie byc ostra i niemila. Staram sie powstrzymywac... i np oddzwonic. Bo kilka razy zdarzylo mi sie ze to byl dobry dom a tylko ja np bylam rozdrazniona i zle odebralam wymowe wiadomosci...

Zawsze podpisuje umowy, kiedys tego nie robilam, uwazalam ze mam dobre oko do ludzi. Teraz jestem ostrozna bo naczytalam sie troche tu i owdzie.

Lena

 
Posty: 5089
Od: Śro wrz 29, 2004 13:00
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon lut 06, 2006 21:51

lena- tez dostalam takiego smsa, identycznego... 8O
Obrazek
Obrazek

lidiya

 
Posty: 14084
Od: Sob cze 08, 2002 0:05
Lokalizacja: Toruń

Post » Pon lut 06, 2006 22:32

Nie myslie dziewczyny o nieudanych adopcjach...Lidka pomysl ile kotow ma dzieki Tobie dom. Wszystkie pomyslcie ile istnien uratowłayscie od bezsensownej smierci.

Ja dziekuje za Biszkopta , za Marchewke< za moje koty. Dziekuje za zarazenie mnie miłoscia do nich i za to ze nauczyłam sie je kochac:)
Dzieki :D
<a href="http://www.fundacjakot.prv.pl">
<img src="http://koty.karolin.pl/pl/baner/banerkalendarz.jpg" border="0"></a>
<a href="http://www.fundacjakot.prv.pl">
<img src="http://koty.karolin.pl/pl/baner/banercieplo.gif" border="0"></a>

Aga 995

 
Posty: 2114
Od: Nie lip 03, 2005 23:47
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon lut 06, 2006 22:53

a ja nie mogę sobie przypomnieć takiej adopcji

być może dlatego że nie oddaję kota gdy kogoś nie zobaczę przynajmniej raz, czyjeś referencje to dla mnie za mało
źle, gdy ten ktos nie chce się pofatygować żeby zadzwonić, przyjechać kota zobaczyć
zakładam że jeśli chce mieć kota ode mnie to przede wszystkim jemu powinno zależeć a nie mi
nie dokładam wyprawek, wręcz odwrotnie mówię o kosztach jakie będzie musiał ponieść
odwiedzam kota w nowym domu a najczęściej z nim jadę pierwszy raz

to oczywiście zniechęca do wzięcia kota ode mnie ale mi nie zależy na ilości ani szybkości

natomiast stanowczość z jaką mówię o dalszym losie kota i warunki umowy adopcyjnej sprawiają że jesli jest cos nie tak to kot najwyżej wraca (rzadko ale się zdazyło)
nie zdażyło mi się żeby ktoś kręcił że z kotem coś się stało, że go gdzieś oddał - zawsze w każdej sytuacji podkreślam że ma wrócić do mnie
jeśli ktoś zna sprawę Kotona to wie że odebranie kota jest wykonalne trzeba tylko determinacji jaką miała w tej sprawie Ania W.

czasami po latach ludzie dzwonią żeby powiedzieć że kot nie żyje i jak go leczyli a to dowodzi że sprawę adopcji i nasze przywiązanie do kota traktują poważnie
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Pon lut 06, 2006 23:00

Sprawa mojego HorsaTheSecond skończyła się dobrze, choć kosztowała mnie sporo nerwów. Miałam też dwa zwroty- Fionkę ze złamaną szyjką kości udowej i Pomora, który rzekomo w nowym domu przez kilka miesięcy oddawał stolec poza kuwetą.
Ale i tak męczy mnie cały czas coś takiego, że a co, jeśli z którym kotem coś się stało niedobrego, a ja o tym nie wiem? Może mi nie powiedzieli, może kłamią, ze wszystko jest ok?
Tego nigdy do końca nie będe pewna, bo nie mam możliwości odwiedzać wszystkich "moich" kotów osobiście.
Mam nadzieję, że wszystko u nich dobrze, cieszą mnie pozytywne sygnały od nowych rodzin, ale gdzieś zawsze czai się ślad strachu o nie wszystkie...
Obrazek

kordonia

 
Posty: 8759
Od: Czw sty 30, 2003 13:59
Lokalizacja: Elbląg

Post » Pon lut 06, 2006 23:04

Kurcze dziewczyny nie zniechęcajcie się nieudanymi adopcjami, przecież w porównaniu do tych udanych to rzadkość :!: a każdy kiciak wyratowany to prawdziwy sukces, w dodatku nie macie pewności że nawet jak kotek uciekł to nie znalazła się dobra dusza i nie przygarneła
( jestem optymistką)
Wiem wiele jest !@#&&**(^$ na tym świecie ale walczyć warto :roll:
Obrazek Obrazek

maja23

 
Posty: 282
Od: Pon sty 09, 2006 20:01
Lokalizacja: Łomża

Post » Pon lut 06, 2006 23:17

maja23 pisze:Kurcze dziewczyny nie zniechęcajcie się nieudanymi adopcjami, przecież w porównaniu do tych udanych to rzadkość


w sytuacji gdy coś się dzieje z tym jednym z nieudanej adopcji cała reszta tych udanych adopcji przestaje mieć znaczenie
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

Post » Pon lut 06, 2006 23:28

lidiya pisze:lena- tez dostalam takiego smsa, identycznego... 8O


Mówiłam. Tel. 0665-750-533 adres - ul. Komorowska 9/5 - to dane z smsow do mnie. Kobieta młoda, drobna, brunetka, ma 4 lat. córeczkę, ponoć męża - to wiem od mamucika.

Znajomam mamucika zawiozla tam kota bez wiedzy mojej, mamucika itp. Ewa byla zszokowana ze cos ja zamroczylo i nie podpisala umowy i zostawila kota mimo ze walczyl i stal sie nieznosny po wejsciu do mieszkania bo podobno nie jest to osoba ktora po raz pierwszy wydawala kota. Nie wiem jaki jest final historii bo mamucik nam nie opowiedziala. Ale mnie po prostu zmrozilo jak skojarzylam fakty. No slow mi brak, ze mialam taka karykature w zasiegu reki i moglam ja udupic. Jakos.

Lena

 
Posty: 5089
Od: Śro wrz 29, 2004 13:00
Lokalizacja: Wrocław

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], MruczkiRządzą i 89 gości

cron