Magda jest kotem, który był najdłużej w Cichym Kącie. Kiedy pojawiała się w nim ryśka usłyszała, że Magda była tam od zawsze. Licząc ostrożnie Magda spędziła w azylu co najmniej pięć lat. Pięć lat witała odwiedzających azyl w progu z podniesionym ogonkiem nadstawiając biało – bury łebek do pogłaskania. Pięć lat omijano ją pogłaskawszy uprzednio. Młodość przeszła w dorosłość, ta zaś w dojrzałość aż w końcu kot stanął u progu starości. A że życie w azylu nie jest łatwe to i ten proces zachodzi szybciej. Magda prawdopodobnie dawno już przestała wierzyć, że coś w jej życiu może się zmienić. Ale nie popadła w depresję jak inne dojrzałe azylowe koty tylko dalej uśmiechała się do odwiedzających witając ich w drzwiach swoim łagodnym spojrzeniem. Któregoś dnia przywitała także mnie. Przyjechałam po Louise i zostały mi przedstawione wszystkie koty CK. Kiedy poznałam już każdego z nich Magda jeszcze raz podeszła i wsunęła łebek pod moją rękę. Miałam wrażenie, że jest to niema prośba o coś o czym śnią wszystkie azylowe koty. Słyszały opowieści o domach gdzie ludzie i koty śmieją się do siebie. Mają ulubione fotele, na których czytają albo mruczą. Witają się ze sobą co kilka godzin ciepłym słowem i podniesionym ogonem. Gdzie ludzie troszczą się o kocie zdrowie a koty za to syczą i warczą nawet. Gdzie nie ma tłoku a każdy kot jest tym jednym jedynym i wyjątkowym dla kogoś – jego kotem. Czas płynie wolniej i pogodniej niż w azylu gdzie widzi się zawsze tyle cierpienia. Magda nie była pewna czy są takie miejsca ale zawsze prosiła na wszelki wypadek.
Wyrwana z miejsca, w którym przeżyła życie była przerażona. Zobaczyłam ją skuloną w transporterku z łebkiem przyciśniętym do jego ściany. Zaczęłam do niej mówić i odwróciła się do mnie a zły strach uleciał. Teraz Magda czeka z nami na własny dom. I chociaż cierpi bo ma zęby w strasznym stanie i trudno jej jeść, więc jest lekka jak piórko a oczko ropieje i boli, kot tego nie zauważa tylko mruczy śpiąc obok człowieka albo łasi się. Nie robi na niej wrażenia lepsza karma czy podsuwany z troską kurczak. Wybacza zabiegi, których nienawidzi i boi się. Liczy się tylko obecność kogoś i ciepły głos, głaszcząca dłoń.
Podobno w azylu Magda bywała nerwowa i agresywna. Jednak wobec mnie nie przejawiła nawet minimalnej agresji ani razu, nigdy nie syknęła ani nie pacnęła mnie łapką. Tylko przy zabiegach broni się jak lew. Jest bezkonfliktowa i tak bardzo zadowolona z życia. Zasługuje na dom, który wynagrodzi te wszystkie trudne lata.