*** Kocia wrzesień 2004 – 4 stycznia 2006***
Przegrała walkę o życie, zabiła ją panleukopenia.
ŚRODA 28.12.2005R
Wróciłam z wyjazdu świątecznego. Naszymi smokami opiekowała się nasza 12 letnia sąsiadka Sonia. Grześka jeszcze nie było, święta spędzaliśmy oddzielnie.
Sonia zdaje relacje z zachowania przez 4 dni smoków, Glinek jest jakiś osowiały, Sonia mówi ze mało jedzą, wydaje mi się ze z tęsknoty za nami. Jednak na mój powrót cieszy się Kocie. Nic nie zapowiada tragedii.
CZWARTEK 29.12.2005
Czekamy na powrót Grześka. Kocia Zachowuje się normalnie, ciezy się i łasi na widok mój i Soni. Guli coraz bardziej smutny, znowu tłumacze sobie ze może czuje ze jego ukochany pan wraca i dlatego jest taki smutny i niecierpliwy.
Wieczorem wraca Grzegorz, Guliś nie zmienia nastroju, zaczynamy u się coraz baczniej przygladać. Nie ma apetytu. Kocia zachowuje się normalnie, cały czas jest przytulasta i zaciekawiona otaczającym ja światem.
PIĄTEK 30.12.2005
Dzisiaj dostaliśmy klucze do nowego mieszkania. Ja jestem w pracy, Grzegorz organizuje przeprowadzkę. Kocia ogląda nowe mieszkanko, zachowuje się spokojnie, stan Gulisia się pogarsza, jest coraz bardziej osowiały, niezainteresowany swiatem, zauważamy ze nie załatwia się.
Między czasie znajdujemy ciemnozielone wymiociny na łózku, wydaje nam się że SA Gulisia,. Pakuje nieszczesne prześcieradło do reklamówki, kota do kontenera i wioze do weta.
Przyjmuje młody lekarz, oglada daje 3 zastrzyki i każe obserwować.
W nocy kot nie daje nam spać, płacze, źle się czuje. Zawozimy go do kliniki, znowu dostaje zastrzyki i antybiotyki. Jest dobrze do rana.
Koci nie podejrzewamy o złe samopoczucie, myslimy ze jest taka inna bo nowe mieszkanie.
SOBOTA 31.12.2005
U Koci bez zmian, ale jest coraz bardziej apatyczna, wymiotuje przezroczysta wydzielina, wet daje zastrzyk przeciwwymiotny. Z Gulisiem mamy być na 18 w lecznicy, nie czuje się najlepiej, przelewa się przez ręce.
Chciałam wstać od stołu żeby jechać z nim do weta, ale mam nie fart i chyba złamałam noge . Grzegorz pakuje mnie i Glinka w samochód, guli do weta ja na ostry dyżur. U weta Guli został cewnikowany, okazuje się ze ma kryształki i ze zatkaly mu przewód moczowy. Glinek zostaje na noc w klinice.
NIEDZIELA 1.01.2006
Rano Kocia jest nie do poznania, kładzie się na brzuszku, ale jednak na boku. W ogóle nie reaguje na bodzce, widać że jest słaba. U weta podejrzenie jakiegos wirusowego zapaenia pęcherza. Kocia dostaje 3 zastrzyki o 9 rano i wraca do domu razem z Gulisiem. O godzinie 15 Kocia traci przytomnośc, goraczkuje, wieziemy ja do weta. Ma lodowate uszy, łapy, nie chce się załatwiać ani jesć ani pic, wyglada coraz gorzej. Wet podejmuje decyzje o pozostawieniu jej w klinice, ok. 18 dzwonimy, nie ma poprawy, wet mówi ze cewnikowanie by jej pomogło, ale on nie ma u siebie możliwości. Szukamy kliniki gdzie się podejma, zanaleźlismy.
Wet w drugiej klinice mówi że ma goraczkę, daje leki na obniżenie, kaze zrobic badania krwi, i stwierdza na odcinku 20 cm uformowany kał w jelitach, kaze podać paste na oczyszczenie (taka jak na odkłaczenie) i nie cewnikuje gdyz Kocia ma pęcherz wielkości śliweczki więc nie zbiera się nadmiar moczu, przy badaniu stwierdza bolesność brzuszka tłumaczy to gorączka i wracamy do kliniki macierzystej.
Kocia zostaje na noc.
PONIEDZIAŁEK 2.01.2006
Do badania pobrano krew od Koci i mocz od Gulisia. Wyniki mają być ok. 17.
Guli dalej obolały, ale już siusia, dostaje kroplówki, antybiotyki. Kocia nie w formie, dalej pokłada się bezsilnie, nie ma siły głowy podnosic. Kładzie się na tylnych łapkach i na mostku, nic nie je, nie pije, kazda próba podania jej płynu kończy się wymiotami. Znowu klinika, Kocia dostaje kroplówke podskórna, ale słabnie. Doczekaliśmy się na wyniki i na dr. Dominikę.
MORFOLOGIA WYNIK JEDN MIN MAX NORMA
LEUKOCYTY 0,38 g/l 6,0 15,5 L
ERYTROCYTY 10,40 t/l 6,5 10,0 H
HEMOGLOBINA 8,5 Mmol/l 6,21 9,31
HEMATOKRYT 0,41 l/l 0,30 0,45
MCV 40,0 Fl 39 55
MCHC 20,4 Mmol/l 18,6 22,3
PŁYTKI KRWI 545,0 g/l 300 800
OBRAZ KRWINEK BIAŁYCH
SEGMENTOWANE 2 % 35 75 L
LIMFOCYTY 12 % 20 55 L
ASPAT 84,0 u/l 6 44 H
AIAT 125,0 u/l 20 107 H
AP 73,2 u/l 23 107
GLUKOZA 185,8 Mg/dl 100 130 H
KREATYNINA 1,0 Mg/dl 1,0 1,8
MOCZNIK 45,8 Mg/dl 25 70
BIAŁKO CAŁKOWITE 60,0 g/l 60 80
Wyniki SA tragiczne, Kocka natychmiast dostaje kroplówke dozylną, leki przeciwwymioten, ponieważ bardzo wymiotuje.
Ok. 21 są dalsze wyniki:
Test białaczkowy FeLV – ujemny
Test na obecność FIV – ujemny
Dr. Dominika informuje nas że Kocia ma panleukopenie.
Wracam do domu i ryje w Internecie. Wyczytuje ze istnieje możliwość podania parwoglobuliny, forumowicze pomagaja mi namierzyć miejsce gdzie ona jest dostępna. Dr. Dominika mówi ze najwcześniej podamy jej rano, teraz jest za słaba
Ok. 22 jedziemy do lecznicy, dr Dominika przynosi Kocie, jest słabiutka, ale na mój widok próbuje wyjsc z kontenerka, kłada mi ja na kolanch, wtula się i spi ok. 2 godzin głaskana przezemnie. Nagle się budzi, wyciąga języczek jakby miała niesmak w pyszczku za 10 minut wymiotuje i z pupy leci jej zabarwiona krwia biegunka, bardzo smierdzaca, dr. Dominika zabiera ją podaje zastrzyki i kolejną kroplówke. Tej nocy Kocia już nie wymiotuje, jej stan jest ciężki, ale stabilny.
WTOREK 3.01.2006
Ok. 9 rano Kocia i Guliś mają podaną parwogolubine. Po jakiś 3-4 godzinach u obu występuje nadpobudliwość, przestraszenie – ale to podobno normalne.
Grzegorz zawozi do lecznicy dla Koćki moja pizame żeby miała mój zapch i się tak nie bała.
Stan Koci jest ciężki ale stabilny. Dzwonimy co 1.5 godziny do kliniki pewnie maja nas już dosć, ale informuja na bieżąco, zadnych zmian, żadnych optymistycznych nadzieji, kaza czekac.
Chcemy się umówić żeby znowu przyjechać i ja zobaczyć i żeby pospała na moich kolanach - nie pozwalaja nam.
Kocia podobno strasznie płacze…..
Ostatni raz dzwonimy do kliniki ok. 22…. Stan ciezki ale stabilny, nie ma wymiotów ani biegunki, spi, już nie płacze.
ŚRODA 4.01.2006
Telefon o 1.18 w nocy……
„….. Państwa kotka nie zyje…… zmarła we śnie na granicy świadomości…. Nie cierpiała…….”
Płacz….
Ubieranie się ….
O 1.30 byliśmy w lecznicy, pan dr ja przyniósł….. owinietą w moja pizamę…. Była jeszcze ciepła, wygladała jakby spała…….tak szybko stygła i sztywniała…. Ale zdążyłam ja pozegnać…..nie zyje przez nasza głupote…..
Wnioski:
- Kocia przez chorobe pęcherza Gulisia była od początku źle leczona,
- nie podano na czas kroplówki dożylnej i się odwodniła,
- w nowy rok laboratorium było nieczynne, nie mogliśmy wczesniej krwi pobrać chociaż już w nowy rok lekarze mówili ze trzeba, tylko ze laboratorium nie działa…
- Kocia miała wszystkie „książkowe objawy”:
-utrata apetytu
- osowiałość
- apatia
- stan zapalny błon śluzowych
- przykulona pozycja, wiszenie nad miskami z wodą
- leżenie na brzuchu, podparte na mostku - pozycja minimalizująca ból brzucha
