Małgosiu!
Świetnie Cię rozumiem! Ja dwa lata temu "uciekłam" od męża i jego hmm "moherowej" rodziny. Wyprowadziłam się w ciągu godziny i... wstyd się przyznać - zostawiłam tam swoje dwa koty

. Musiałam

Po pierwsze koty wychodzące w tym momencie nie były w domu i nie wiedziałam kiedy się pojawią. Po drugie wyprowadzałam się do swoich rodziców u których (w 2 pokojowym mieszkaniu) "rządził" już wielki pies. Później rozmawiałam, że chciałabym zabrać koty do siebie ale rodzice się nie zgadzali. Poza tym mąż, wiedząc jak bardzo mi na nich zależy, nie chciał mi ich oddać. Pewnie liczył na to, ze ze wzgledu na nie wrócę... Nie wróciłam. Choć serce bolało. Bardzo! Kotom nie działa się krzywda - były karmione, chociaż dostały eksmisje na dwór no i nie miał ich kto kochać i miziać. Z czasem dowiedziałam się, ze mój kochany Rademenez zaginął (był niewykastrowany - mąż się nie zgadzał na wydawanie pieniędzy - i pewnie poszedł gdzieś za pannami)

Pusia (wysterylizowana) jednak została. W zeszłym roku wprowadziłam się do "własnego" mieszkania, walczyłam o kotkę i ku mojej radości, razem z pierwszym śniegiem

kotka przyjechała do mnie!

Mężowi zrobiło się żal, ze tak marznie (?).
Ja wtedy nie wiedziałam o istnieniu tego forum a w moim otoczeniu nie było też osób, które chciałyby się zaopiekować moimi kotami. Ale może ten pomysł z domkiem tymczasowym to dobry pomysł? Za jakiś czas, kiedy życie by Ci się "wyprostowało" kicia mogłaby do Ciebie wrócić.