Fredzia ma dom to cudownie, już jutro kończymy podawanie antybiotyku i zakraplanie oczek. Nalważniejsze, że przestała kichać, mam nadzieję, że to na stałe. Jeżeli do piątku nic się nie zmieni idziemy się zaszczepić.
Mulinka nadal jest do wzięcia, na razie obie kotki rozrabiają razem. Od rana uskuteczniają gonitwy po mieszkaniu, skoki wzwyż na wersalce i kocie zapasy.
Dyziek bardo chciałby bawić się razem z nimi, ale Mulinka na niego burczy, a Fredzia przed nim ucieka.
Dyziowi burczaca Mulinka wpadła w oko próbował ją wylizać i zaraz potem sprawdza jej wytrzymałość na gryzienie. A to już jak na małą kotkę jest za dużo.
Chociaż Mulinka jest panną z charakterem i wie jak sobie z Dyziem radzić a łapki ma po to żeby czasem Dyźka pacnąć.
Fredzia woli się skulić i przeczekać Dyziową wylewność, czeka tylko na odpowiednią chwilę, żeby czmychnąć.
Pies nie zwraca na to towarzystwo uwagi, udając, że go to nie obchodzi
