Sytuacja jest... dziwna.
Z jednej strony - dramat. Całka nadal bardzo się boi. Persik nadal jest wobec niej paskudny, noce spędza w izolatce (pokoju gościnnym), w dzień, jeśli zbyt zaczepia Całkę, również jest zamykany. No niestety. Całka porusza się po domu tylko w nocy, już się nauczyła, że wtedy MM jest zamknięty. Jakiś kot kilka dni temu nalał mi na poduszkę na narożniku, wydaje mi się, że albo była to Całka (ze strachu, może wlazła na narożnik i zobaczyła MMa), albo persik. Poduszka wyprana, narożnik i podłoga naokoło wyszorowane, a mnie nadal śmierdzi kocimi sikami

No i mamy kolejne chore oko, herpes z chlamydią, tym razem Całka. Znowu odwleka się szczepienie
Z drugiej strony, hm... MM zaczął mruczeć. Od kilku dni wieczorem przychodzi na narożnik, do nas. Kładzie się i mruczy. Ale - jest czujny, jak tylko zaczynam go głaskać, oddala się. Przy czesaniu pełen dramat, warczenie, prychanie, fukanie, łapoczyny. Brzuch czeszę trzymając go za kark jak małe kociątko

A jak groźnie wygląda, o matko... No i głupi nie jest, już się nauczył i wieczorem sam idzie do... swojego pokoju. Poważnie. Wystarczy tylko zanieść tam jego miskę i zamknąć drzwi.
A ja cały czas kombinuję co i jak o nim napisać, żeby nie zniechęcić potencjalnych opiekunów, a jednocześnie - żeby wiedzieli na co się decydują... Idzie mi to jak krew z nosa, dlatego jeszcze nie ma MMa na allegro
