
Nie wiem, jak to napisać. Nigdy jeszcze tak nie oddawałam zwierzaka i czuję się podle. Zawsze myślałam o sobie, jak o miłośniczce zwierząt i od dziecka chciałam mieć psa lub kota. A teraz, gdy już jestem na swoim, okazuje się, że chyba się do tego nie nadajemy. Mieszkamy we dwoje w jedno pokojowym mieszkaniu w starym bloku i całymi dniami nas „nie ma”. Ja pracuję w dzień, a mój facet w nocy, zaś w dzień odsypia i tak się zmieniamy – mieszkanie sypialnia.
Kiciunie przygarnęliśmy na początku października; wcześniej mieszkała w domu pełnym ludzi i dzieci, gdzie cały czas ktoś był. U nas czuje się samotna - nawet zdarzyło jej się w początkowym okresie pobytu u nas nasiusiać nie tam, gdzie trzeba w ramach protestu. Aki bardzo garnie się do ludzi, cały czas łaknie naszego towarzystwa. Praktycznie nie potrafi się bawić sama. Nawet, jak gania myszkę, to tylko przy nas, cały czas popatrując, co my na to. Uwielbia „polować” na plamkę światła z latarki oraz na nasze dłonie pod kołdrą. Jest wielką gaduła – uroczo grucha i pomiaukuje, jak tylko się na nią spojrzy, lub pogłaszcze. Jest jedynym kotem, jakiego poznałam, który NIGDY nie ma dość głaskania. Cały czas daje nam znać, że tęskno jej do towarzystwa. Powoduje to problem ze spaniem, gdy kicia budzi nas nocami, domagając się towarzystwa. Efekt jest taki, że od trzech miesięcy niedosypiamy. Wyrzucanie kitki z pokoju (mamy tylko jeden duży pokój, w którym śpimy) nie wchodzi w rachubę – jaj poduszka i zabawki są w kopoju, no i najfajniej śpi się w ludzkim łóżku. Poza tym głośne MŁAU! MŁAU! MŁAU! Denerwuje sąsiadów


Inny problem jest, jak na razie mały, ale... Aki bardzo interesuje się tym, co się dzieje na zewnątrz. Podsłuchuje pod drzwiami i próbuje pryskać na klatkę schodową, pcha się też w uchylone okno. Teraz, gdy jest zimno, wietrzymy mało i cały czas pilnujemy okna, ale wiosną będzie problem. Raz już znaleźliśmy naszą kiciunie NA PARAPECIE NA ZEWNĄTRZ!!! To cud, że nie spadła! Przeraziłam się nie na żarty

To ostatecznie skłoniło nas do podjęcia decyzji o szukaniu dla niej lepszego domu. Tak wspaniała kicia zasługuje na lepsze towarzystwo, niż nasze

Wiem, że na tym Forum robicie coś wielkiego i wspaniałego, że pomagacie tym naprawdę potrzebującym, skrzywdzonym kotkom i bardzo Was podziwiam. Tym bardziej czuje się podle, że zamieszczam to moje ogłoszenie ale staram się myśleć, że to dla dobra Aki. Chciałabym, by trafiła do prawdziwych kociarzy, którzy będą mieć dla niej dużo czasu. Bardzo bym też chciała móc czasem ją odwiedzać, choć nie wiem, czy będę miała dość sił.
Kiciunia ma 18 miesięcy i jest zdrowa. Ma założoną książeczkę zdrowia. Przez poprzednią właścicielkę była szczepiona, a my ją odrobaczyliśmy bo miała sporą niedowagę. 25 listopada 2005 roku była wysterylizowana i już w pełni powróciła do sił. Karmimy ją suchymi karmami weterynaryjnymi (Eukanuba, EaglePack, Yams, Hill’s) oraz surowymi podrobami. Kicia pije tylko wodę.
Jest bardzo grzeczna i delikatna – drapie drapaczek (nie ludzi), nie strąca rzeczy z półek, nie chodzi po stole itd. Załatwia się do kuwetki. Wcześniej mieszkała w domu, gdzie były małe dzieci, wiec jest przyzwyczajona do nich i nie robi im krzywdy. Dobrze dogaduje się z kotami, jak z psami – nie wiem, choć na pewno się ich nie boi – nic sobie nie robi ze szczekania psa sąsiadów, no i w jej poprzednim domu był pies.
Razem z kicią oddamy jej rzeczy – posłanie z wełnianej poduszki, kuwetkę ze żwirkiem, miseczki, zabawki, szczotkę do futerka, książeczkę zdrowia i szelki, na których była wyprowadzana. Chcieliśmy ją zabierać ze sobą na wyjazdy (nie mamy komu zostawić zwierzaka na czas wyjazdów), wiec szyłam dla niej specjalny plecaczek ale nie zdążyłam go dokończyć.
Cały czas mamy wątpliwości, czy dobrze robimy. Wczoraj beczałam, jak bóbr w poduszkę. Nie wiem, jak to będzie bez niej, ale w końcu podjęliśmy tę decyzję, choć było nam bardzo ciężko. Po prostu kot przyzwyczajony do dużej rodziny i do ciągłego towarzystwa u nas się męczy, no i my się przy okazji męczymy. Bardzo nas boli to, że nie jesteśmy idealnymi opiekunami
