Jestem załamana. W grudniu miałam do adopcji HorsaTheSecond, śliczneg srebrnego 8-miesięcznego kocurka, którego po kastracji wyadoptowałam porządnym zdawało sie ludziom.
Zawsze zapewniam domy adoptujące ode mnie koty, zemogą w każdym terminie kota zwrócić. No i zdarzyło się tak, że w sobotę dom zadzwonił, że kota oddają, ponieważ drapie ich dziecko.
Czekaliśmy o umówionej porze, ale nie przyjechali. Zadzwoniłam wie c do nich i tu się zaczeło. Najpierw pani powiedziała, ze mąż wyjechał pół godziny temu, i ze zaraz do niego zadzwoni. po 15 minutach zadzwoniłam jeszcze raz, ale nie odbierała mojego telefonu. Zadzwoniłam więc z innego numeru i odebrala. Nie chciałabym przeżyć drugi raz tego typu rozmowy. W kazdym razie był to stek pokrętnych wypowiedzi. Poczatkowo powiedziała, ze zdecydowali go sobie zostawić. Na pytanie, dlaczego nie powiadomili mnie o tym już nie uzysakałm normalnej odpowiedzi, tylko, ze ona mi tego nie mówiła, bo to mąż miał zadzwonić i ona nie wie, czemu nie zadzownił. No to ja na to, że chciałabym wpaść do nich zobaczyć Horsa. Znowu nastapiły dziwnw niespójne wypowiedzi, ale ostatecznie umówiłyśmy się na dziś.
Przyszłam, okazuje sie, ze kota oczywiście w domu nie ma, że w sobotę postanowili sobie go zostawić, a w niedzielę on rozorał dziecku twarz pazurami, a akurat był u nich kumpel i oni go oddali jemu. Oczywiście zapewniali jaki to odbry dom, itd. Nie bardzo moga podac namiary na kumpla, zresztą on nie jest stąd itd.
Oczywiście zdaję sobie sprawę,z ę to wszystko stek kłamstw. Prosiłam, zeby mi powiedzilei prawde, ze jeśli podczas wiezienia do nas przykłądowo uciekł, to żeby mi to powiedzieli, bo jest mozliwość odnalezienia takiego uciekiniera, ale oni trzymają się swojej wersji.
Jestem skrajnie roztrzęsiona. Nie wiem nawet, czy on żyje, czy nie wałęsa sie gdzieś na mrozie. Jestem przeświadczona, zę stąło się coś złego, bo to nie byli źli ludzie, ukrywają coś przed mną może ze wstydu, moze ze strachu przed awantura, nie wiem.
Ale ja wariuję.
Najgorszą tragedią osoby, która zajmuje się znajdami jest to,z ę musi koty wyadoptowywać ludziom. Nigdy nie ma tej pewności, ze trafia sie na dobrego człowieka, chociażby sprawiał pozytywne wrażenie.