Blue pisze:Kot powinien byc przyjacielem, towarzyszem - takich sie nie wyrzuca bo firanki pozadzieraja czyziemie z doniczki wygrzebia.
Niestety - dla wielu osob kot ma byc urocza maskotka- nieklopotliwa, slodka, mruczaca.
Jak zacznie sprawiac jakies problemy - to sie ja wywala lub wymienia.
I tacy ludzie nie powinni miec kotow.
Coś w tym jest, zwierzę w domu to jest po prostu domownik. Nie zabawka, nie jakieś "coś" tylko "ktoś". Każdy z nas ma jakieś wady i zalety, to samo ze zwierzętami. A akceptuje się "całokształt", trudno kogoś lubić i równocześnie nie lubić. Trudno zwierzę doprowadzić do stanu "pełnej akceptacji" by nie straciło całkiem osobowość!
Ze zwierzęciem się też rozmawia - bo jak się dobrze wsłucha to się usłyszy co kot/pies ma do powiedzenia. Gdy się tylko chce usłyszeć i może zrozumieć? Żaden człowiek nie ma monopolu na 100% racji. I zwierzę może mieć rację - jego "złe"(w naszej ocenie) zachowanie z reguły z czegoś wynika. Ale prościej jest kota oddać, niż szukać przyczyn. Myślenie boli. I przyznawanie się do błędów również.
Gdy zwierzę jest chore - to tak jak z człowiekiem domownikiem, robi się wszystko aby go z choroby wyprowadzić. Jest to naturalne. Jak oddychanie.
Oczywiście w każdej rodzinie są scysje

trudno każdemu na wszystko pozwolić. Ale słoneczną pogodę najlepiej docenia się dopiero po ulewie z piorunami.
I na koniec - choć wiem, że wątek jest poważny, trochę uśmiechu
Kotka teściowej od początku była zawziętą "ogrodniczką" wykopującą ziemię z kwiatków. Wpadłem na pomysł zabezpieczania ziemi plastikową siateczką tynkarską (taka do klejenia na sufity, które lubią częściowo spadać).
Pracowicie wycinałem kółka, dopasowywałem do doniczek - ubaw po pachy. Kotka dzielnie mi towarzyszyła, porywała mniejsze kawałeczki, turlała się przy rozwijaniu większych. Sporo kwiatków "zabezpieczyłem"

Tymczasem to nie była kocia zabawa tylko... rozgryzanie przeciwnika
Po tygodniu dowiedziałem się, jaki był ciąg dalszy historii. Kicia na kilka dni "zamknęła się w sobie", problem przemyślała, po czym... wyrwała pazurkami siatkę, wykopała trochę ziemi i ... dała spokój kwiatkom do dnia dzisiejszego... "Kocie" musiało być na wierzchu
