Toff i Tiv i MYSZ!!!

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon sty 02, 2006 12:09

Ja jestem przyzwyczajona do sielanki: wspólne spanie, mycie uszków, zabawy... lubię jak moje koty łażą po domu z kitami do góry, zadowolone i szczęśliwe. Teraz niestety przemykają pod ścianami z kitami do dolu i minki mają nieszczęsliwe. Dobrze że to dopiero kilka dni i jest coraz lepiej. Nie wiedziałam że to może być takie stresujące dla opiekuna jak koty się nie dogadują. Ja jestem zestresowana na maksa.
Albert, Fisia Haczyk, Tadeuszek

Catrina

 
Posty: 2630
Od: Pon kwi 18, 2005 11:53
Lokalizacja: Poznań/Poole

Post » Pon sty 02, 2006 18:57

Ja w sumie też, chociaż przed dokoceniem sporo na ten temat czytałam i wiedziałam, że przeważnie na początku nie jest różowo, no ale nieraz dziewczyny pisały, że po trzech - czterech dniach koty się kochają, więc miałam cichutką nadzieję, że i u nas tak będzie...
No ale cóż. Nie to nie.
Poczekamy 8)
ObrazekObrazek

bechet

 
Posty: 8667
Od: Śro sie 24, 2005 9:54
Lokalizacja: kraków

Post » Pon sty 02, 2006 22:39

Ja wcześniej miałam zawsze takie miłe dokocenia, ale do dorosłego rezydenta dołączał maluszek po przejściach i to zupełnie inaczej wyglądało.
Pierwszy raz dokacałam się dorosłym do dorosłego i niestety od razu wiedziałam, że nie będzie łatwo. Soyka ma trudny charakter i nie mogłam się spodziewać "miłości od pierwszego wejrzenia".

Byłam dzisiaj u weta, bo mi się Soyka znowu rozlizała po zjedzeniu karmy dla "szarańczy" :wink:. Wygląda baaaardzo nieciekawie :( .
Z miłych informacji okazało się, że znowu schudła :dance: :dance2: na Hill'sie r/d i jej waga obecnie wynosi 4,5 :D.
Jeszcze troszkę i będziemy mogli odstawić karmę odchudzającą (no chyba, że Toffu nadal będzie odmawiał współpracy :roll:).

Tika

 
Posty: 9694
Od: Pon sie 02, 2004 9:04
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Pon sty 02, 2006 22:47

Buuu, a u nas niefajnie :(
Tż właśnie wrócił z pracy i powiedział, że kiedy ja byłam w swojej to kotuchy trochę próbowały się bawić, a później Kaszmir się wkurzył i dosyć ostro zaatakował Lolę. A ona jest przy nim taka maleńka :( :( :(
I teraz Tż zastanawia się, czy to dobry pomysł, że koty nie są izolowane, kiedy nas tak długo nie ma. Boi się o małą, a ja przecież nie mogę Rudego zamknąć ponownie :(
I nie powiedziałam mu nawet, ze przy mnie diabeł też ją próbował ugryźć. Matrwię się, cholera, no...
ObrazekObrazek

bechet

 
Posty: 8667
Od: Śro sie 24, 2005 9:54
Lokalizacja: kraków

Post » Wto sty 03, 2006 14:32

bechet pisze:Buuu, a u nas niefajnie :(
Tż właśnie wrócił z pracy i powiedział, że kiedy ja byłam w swojej to kotuchy trochę próbowały się bawić, a później Kaszmir się wkurzył i dosyć ostro zaatakował Lolę. A ona jest przy nim taka maleńka :( :( :(
I teraz Tż zastanawia się, czy to dobry pomysł, że koty nie są izolowane, kiedy nas tak długo nie ma. Boi się o małą, a ja przecież nie mogę Rudego zamknąć ponownie :(
I nie powiedziałam mu nawet, ze przy mnie diabeł też ją próbował ugryźć. Matrwię się, cholera, no...


:( No niestety tak to czasem bywa na początku. U mnie jak się Soya wqurzy(czasem tak jak wczoraj wieczorem na mnie :roll:), to też swoją złość wyładowuje na Toffu :evil:. Najlepsze jest to, że on sobie z tego nic nie robi 8O. No bo np. Soya chce przejść i krzyczy na niego, zeby się przesunął, a on siedzi i nic. Czasem Soya potrafi tak krzyczeć dość długo :evil:, a on nic!

Tika

 
Posty: 9694
Od: Pon sie 02, 2004 9:04
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Wto sty 03, 2006 14:40

:(
ehhh...
ciekawe ile to potrwa
ObrazekObrazek

bechet

 
Posty: 8667
Od: Śro sie 24, 2005 9:54
Lokalizacja: kraków

Post » Śro sty 04, 2006 12:08

Moi dzielni rezydenci mimo że się boją też nie dają sobie w kaszę dmuchać. Jak Ginger grasuje po kuchni to one idą sobie razem do jego łazienki i mu wszystko obwąchują:). A Tadzik malutki to jest taki odważny że nawet syczy na Gingera i przechodzi obok niego bez skradania :D .
Bardzo bym chciała żeby ten Ginger przestał terroryzować okolicę bo mi szkoda go tak trzymać przez pół dnia w łazience :( .
Albert, Fisia Haczyk, Tadeuszek

Catrina

 
Posty: 2630
Od: Pon kwi 18, 2005 11:53
Lokalizacja: Poznań/Poole

Post » Śro sty 04, 2006 12:09

Tika pisze:Z miłych informacji okazało się, że znowu schudła :dance: :dance2: na Hill'sie r/d i jej waga obecnie wynosi 4,5 :D.
Jeszcze troszkę i będziemy mogli odstawić karmę odchudzającą (no chyba, że Toffu nadal będzie odmawiał współpracy :roll:).

No, no, kto by pomyślał - szczupla Soya :D Ona mi się podoba z tymi nabitymi boczkami i okrągła doopką :wink:
Albert, Fisia Haczyk, Tadeuszek

Catrina

 
Posty: 2630
Od: Pon kwi 18, 2005 11:53
Lokalizacja: Poznań/Poole

Post » Śro sty 04, 2006 13:39

Dziewczyny, ten wątek to miod na moje serce....
skołatane.
Jak sobie tak czlowiek poczyta, ze inni mają jeszcze gorzej, albo przynajmniej tak samo żle to się od razu lepiej robi
:?
co prawda moje koty tak gdzieś od 3 tygodnia obecności Nelsonka śpia z nami w łóżku czasami, ale poza tym jest różnie....
Ale w końcu od 24 listopada nie upłynęło jeszcze dużo czasu....
A postępy się zdarzają, sporadycznie, ale jednak....

Dla zainteresowanych:
Zapraszamy :) http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=35 ... sc&start=0

koteknaplotek

 
Posty: 408
Od: Czw lip 15, 2004 14:09

Post » Śro sty 04, 2006 15:00

hop, hop, Tika, co u Was?
ObrazekObrazek

bechet

 
Posty: 8667
Od: Śro sie 24, 2005 9:54
Lokalizacja: kraków

Post » Śro sty 04, 2006 15:05

Przedwczoraj wieczorem i wczoraj dno :(.
Soya parę razy zaatakowała biednego Toffulka :evil:.
Zauważyłam, że powtarza się to w sytuacjach, kiedy jest o mnie zazdrosna np. kiedy zbyt dużo uwagi poświęcam jemu(np. bawię się z Toffu, a Soya chociaż wcale nie chce się bawić, nagle go atakuje, zeby nie było mu już tak fajnie :evil:), albo wtedy kiedy jest na mnie zła :evil: - np. nie dam jej jeść (cały czas dieta odchudzająca i nie ma zmiłuj!).
No generalnie odreagowuje na nim swoje fochy :evil:.
Nie wiem, jak sobie z tym poradzić :roll:

Tika

 
Posty: 9694
Od: Pon sie 02, 2004 9:04
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Śro sty 04, 2006 15:25

Nie wiem, kurcze...

Cisną mi się na usta banały w stylu tego, zebyś częściej i bardziej ostentacyjnie się nią zajmowała, żebyś okazywała jej w obecności Toffiego jaka jest dla Ciebie ważna, ale to z pewnością robisz i bez moich złotych rad :(
Nie wiem, jak Wam pomóc, choć bardzo bym chciała...
:( :( :(
ObrazekObrazek

bechet

 
Posty: 8667
Od: Śro sie 24, 2005 9:54
Lokalizacja: kraków

Post » Śro sty 04, 2006 20:25

My się chyba tym, wszystkim za mocno przejmujemy. Moja Ciocia ma syjamkę, ta syjamka ma córkę i ta córka z mamą są od urodzenia, co nie? I się nienawidzą - no nie od urodzenia, ale jednak. Każda ma swoje terytorium i nie wchodzą sobie w drogę - na ogół, bo jak sobie wejdą to kłaki lecą. A śpią ze sobą tylko wtedy jak w domu jest jedno dobrze wygrzane miejsce, jeśli są dwa, każda zajmuje swoje. Córka tej cioci była u mnie i widziała oba moje szczęścia i tonem oznajmującym powiedziała: Ale Ty wiesz, że miłości to tu nie będzie, skoro nie polubiły się od razu to już tak zostanie. Ile w tym racji to się okaże. Na razie minęły 4 długie miesiące. Ja wierzę, że robię wszystko co w mojej mocy. Na początku bardzo się przejmowałam, teraz spokojnie czekam, nic już nie mogę poradzić, jak głoooopie niech cierpią. Tylko ostatnio zafundowałam im podróż od wetki w jednym - dużym transporterze ( w tamtą stronę Otis pojechał w kocyku). I wiecie co - nic. Stres u wetki był tak duży, że się nawet do siebie przytuliły, jak Sonię wpakowałam do środka. No oczywiście całą drogę -b. krótką zresztą - był spokój, ale jak weszliśmy do domu, to usłyszałam jakieś syki, nawet nie wiem które, bo czem prędzej klatkę otworzyłam :D Ale tak sobie perfidnie myślę, że jutro też ich razem przewiozę, a co, może taka wspólna trauma zadziała?
Myzianki dla wszystkich zbójów :D

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Śro sty 04, 2006 20:32

izaA pisze: Ale tak sobie perfidnie myślę, że jutro też ich razem przewiozę, a co, może taka wspólna trauma zadziała?

Ja myślę, Izo, że to świetny pomysł. Już ktoś w swoim wątku pisał ( nie pamiętam czyj to wątek) o wspólnej podróży do weta dwóch niezbyt lubiących się futer, które po tym strasznym wydarzeniu zapałały do siebie miłością przeokrutną.
A nóż?
Pozdrawiam :D
ObrazekObrazek

bechet

 
Posty: 8667
Od: Śro sie 24, 2005 9:54
Lokalizacja: kraków

Post » Śro sty 04, 2006 20:37

Ja to po powrocie nawet się śmiałam do TŻ-ta, że my je możemy tak kontrolnie wkładać co jakiś czas, ale to tylko żarty, nie będę im stresu fundować bez powodu. A uszka trzeba wyczyścić i ranę obejrzeć, więc powód się znajdzie, chociaż do naszej wetki to i na kawkę możemy jechać, tylko po co nam wtedy koty? Ona ma swoich osiem - styknie :D

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 39 gości