Ginger gangster z Wildy grasuje u mnie w domu i jest wesoło:).
Jest wielki i piękny. Dla mnie jest przeuroczy. Ładuje sięna kolana, wystawiał łepek do drapania, głosno mruczy, jest bardzo grzeczny, reaguje na swoje imię, od razu zaczął załatwiać się do kuwety, slicznie wszystko zjada... no grzeczny i kochany.
Jeżeli chodzi o stosunki zrezydentami to są jeszcze nerwowe.
Moje koty przyjęły go ze sporą dozą zaufania, obwąchały i dały mu spokój. Niestety Ginger nie może spokojnie obok nich przejśc. Syczy strasznie. Rzuca się na Alberta (to pół biedy - Albert sobie poradzi no i wreszcie widzi jak to jest jak się kogoś terroryzuje - Albert ciągle przeganiał Pisię a teraz jest nagle dla niej strasznie miły). Niestety Ginger rzuca się też na Tadzika maluszka mojego i Pisiunie bojączkę...
Nie jest to jakieś bardzo agresywne, raczej zaczepne. Na pewno nie robi im krzywdy tylko je straszy. Biedne są, chodzą na paluszkach i rozglądają się nerwowo po domu.
Pod moją nieobecność zamykam Gingera w łazience. Nie chcę ryzykować że się pobiją z Albertem i coś się stanie z ranką.
Codziennie widzę postępy w zachowaniu wobec moich kotów ale daleko jeszcze do pełni szczęścia... no cóż, poczekamy
Ranka zaskoczyłam mnie nadzwyczaj pozytywnie. Czysto się goi, i zasklepia się "w oczach".
Wydaje mi się że go nawet to nie boli, bo jak sobie leży to rozciąga się po kociemu na całą długość, tak że naciąga nawet tę otwartą ranę i nic.
Mycie ranki bardzo go stresuje. Na początku bardzo płakał, jak tylko się zbliżałam z gazikiem do niegi. Teraz mam na niego sposoby, tak żeby obyło się bez strachu ale to strasznie długo trwa. Jak się za niego zabieram to jestem wolna po 40 minutach...
Gingerek jest przekochanym, ślicznym i wdzięcznym koterm. Ma jeszcze narowy ulicznika ale powoli robi się z niego domowy miziak
