CZeść
Wieści z frontu:
- sytuacja nieco się unormowałą, najeźdźca Nelson zotał zagnany na szafkę ( wysoką komodę) w dużym pokoju gdzie roztacza się dobry widok na cały salon

i większą część przdpokoju, tam też się okopał, ale w chwilach nieuwagi przedostaje się cichaczem na teren wroga (to jest troszkę trudne bo jak Nesiu schodzi z szafki to się podłoga trzęsie) i wróg pół kot pół krokodyl Maciejaszek to wszystko słyszy

Buras broni dzielnie reszty mieszkania, ale niestety coraz częściej zdarzają mu się porażki, a nawet całkowite klęski. Tak też było wczoraj wieczorem..... zajęty obroną przczółku "Kuweta" nie zauważył dywersji wroga, który wykradł się cichutko ze swojego ustronnego posterumku

i skolonizował

dyskretnie kolanka TŻ
Po odkryciu tego faktu.... Maciusiowi minka zrzedła bardzo .....

jego te kolanka zawsze były

jego własne prywatne TŻtowe kolanka mu Nesiu zabrał
TŻ zdrajca
Mimo całej powagi sytuacji, zdarzają się chwile rozejmu... wiadomo wspólne nieszczęście łączy najlepiej.... wspólne - choć osobne nieszczęście, a raczej cała seria nieszczęść wydarzyła się w sobotę.
Zaczęło się od rana....
Skończyło się żarcie
Głupia duża zapomniała kupić w piątek no i w sobotę rano okazało się że pucha z chrupkami jest pusta!!!!! Co prawda duża chciała naprawić swój błąd szybciutko, założyła dresy i pognała do sklepu w popłochu, ale w tym sklepie dobrego żarcia to nie ma. Przyniosła syfiaste saszetki fuj.
Maciek prowadzący właśnie protest głodowy za bardzo się tym nie przejął, strajk to strajk....

ale Nesiu.... jego motto życiowe brzmi jem więc jestem

był niepocieszony, ale jedzenia świństwa pt. saszetka odmówił stanowczo.
Nie dość że od rana koty głodne były (bidule głodzone) to jeszcze szykowały się nowe atrakcje. Wycieczka do weta

sama radość
Największym problemem okazał sie brak transportera, a wpakowanie dwóch kotów luzem do auta nie wchodziło w rachubę, 2 sztuki duże to tylko 4 ręce, a 2 ręce musiały trzymać kierownicę, czyli zostają tylko 2, a 2 ręce na 8 łapek i dwie paszcze to za mało. Logiczne nie?
Najpierw padło na łatwiejszego w obsłudze Maciuśka gado-kota. Został obezwładniony smyczą i obrożą (nie szelkami, nie myślcie sobie - księciunio chodzi na smyczy jak rasowy pies po długotrwałym szkoleniu

- co arystokracja to arystokracja) i zawiezony na sygnale, (za syrenę robił sam

) do naszego Weta Pawła. Tam skonsultowana została sprawa strajku głodowego, brzydko wyglądającego lewego ucha, jak również zbadano stan paszczy, omacany brzuś, oraz zmierzona temperatyra. Wszystkkie parametry w całkowitej normie. Oprócz apetytu. W związku z czym Księcunio dostał tabletkę na robale, tak za karę

, uzgodniliśmy z Wetem że jak apetyt się nie poprawi to zaaplikujemy duuuużo pasty odkłaczającej, bo nasz misu ma tendencje do zakłaczania się czasami, a jak to nie pomoże to w środę zrobimy krew.
W miedzy czasie TŻ udał się do pobliskiego sklepu zoologicznego, gdzie zakupił transporter, wielkości skrzyni na hipopotama (tak to jest wysłać faceta do sklepu) Nesiu owszem rozmiar całkiem spory, ale w tym tranporterze to no może imprezy urządzać, na szczęście owa skrzynia mieści się do auta. Macuś natomiast jak zwykle wizytę zniósł bardzo dzielnie, był jak zwykle bardzo grzeczny, za co na koniec został baaardzo pochwalony, Maciuś to dziwny kot bo on bardzo lubi weta - Weta Pawła lubi, bo u innego to nie byliśmy chyba nigdy, albo może Wet paweł jest dziwny jakiś że go Koty lubią?
Maciuś został odstawiony następnie do domku, gdzie nieco zmęczony zaległ na szafie, i przyszła kolej na Nesia bidoka, który na widok transportera wyraźnie stresa złapał. Odmówił stanowczo wejścia do niego z wlasnej woli, nawet szynka nie pomogła, a podczas prób zastosowania przymusu bezpośredniego opierał się, ale ponieważ był w mnieszości musiał się poddać... Został zapakowany i zawieziony, na całe szczęście Wet czekał na nas. Wypuszczony ze srzyni w gabinecie Nesiu zachował sokój, mimo zrobienia kilku groźnych min, oraz kilku upomnień wzrokowych wysyłanych to do dużej to do weta, dał się grzecznie zbadać, obciać sobie pazurki, zaglądnąć do oka i ucha, ale do paszczy nie. Wet stwierdził że kota znajduje bardzo dobrze, zdrowy wesoły kot, Nesiu dostał tylko kropelki do oczu bo wygląda na to że te jego śpiochy to jakaś drobna infekcja, ale na pewno żadne tam KK

.
Ogólnie zdrowy młody piękny kot. w dodatku rasowy
No i dość grzeczny, nie bił nie warczał, ładnie się zachowywał. A no i Nesiu ma książeczkę
W drogę powrotną sam się zapakował do skrzyni i kazał się wieść szybko do domu.
Po tych atrakcjach koty zmęczone zaprzestały całkowicie działań wojennych. Usneły zmęczone na jednej kanapie - co prawda na dwóch jej końcach, ale to i tak jest jak myślę dobra wróżba na przyszłość.
Niestety w niedzielę sytuacja powróciła do normy.
przydługie to trochę

przepraszam...