Fredzia to malutka, trzymiesięczna chudzina. Z ogromnym kocim katarem, świerzbem w uszach też ogromnym. I w dodatku z wystającymi kosteczkami. Pomimo tylu chorób jest bardzo przymilna, rozmruczana, gdy zobaczy człowieka od razu biegnie z miłością patrząc zaropiałymi oczyskami. Za wszelką cenę chce wydostać się z łazienki, w której niestety jeszcze trochę posiedzi. Bez przerwy wygląda pod drzwiami śledząc cienie przechodzących ludzi, badź też ogląda Dyzia, który ciekawie zagląda z drugiej strony podgladając dwa małe szczurki.

Nic dobrego z tego chyba nie bedzie.

,
Smutna jest dziś nasza Fredzia
A to jest Mulinka

,
Bardziej lubi kocie towarzystwo niż ludzkie. Ale nie boi się ludzi, jest tylko wstydliwa. Jest w lepszej formie, oczy jej mniej ropieją, uszy mniej zanieczyszczone były ( obie sieprzestały dziś drapać), tylko ten paskudny katar. Do wczoraj była osowiała dziś już pięknie się bawi.
Obie dostają maść oridermyl do uszu, gentamicin do oczu i zastrzyki, ale nie wiem jakie

. Wystarczy, że je robię, dziś zrobiłam 2 i 3 zastrzyk w swoim życiu (pierwszy był w gabinecie u weta). Ale nie chciałabym robić ich więcej, a tu leży jeszcze 12.
Muszę jeszcze zastosować flegaminę, o której pisała Mysza, może maluchom bedzie lżej.