Z Luniaczkiem..dobrnelismy do kresu wspolnej Drogi [`]

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Pon gru 19, 2005 12:05

Nan - zupelnie co innego byc osoba chora i musiec sobie jakos radzic i zyc z tym - szczegolnie jesli ta osoba jest zwierze ktore nie do konca zdaje sobie sprawe z powaznosci sytuacji, z konsekwencji - zyje po prostu chwila - a zupelnie co innego byc osoba ktora kocha, widzi co sie dzieje, boi sie tego, ma rozne niemile wizje - i moze tylko obserwowac.
Ja wszelki swoje choroby, nawet bardzo ciezkie - znosze calkiem dzielnie, chodze i zyje normalnie poki nie padne - czasem doslownie, przynajmniej tak uwazam - za to choroby osob ktore kocham - fatalnie.
Jesli choroba jest jakas grozna lub na taka moze wygladac - to wysiadam psychicznie momentalnie.

Osobiscie uwazam ze jestes strasznie dzielna, wiele osob - lacznie ze mna - do piet Ci nie dorasta jesli chodzi o wytrzymalosc.

Blue

 
Posty: 23969
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Pon gru 19, 2005 12:09

Czy on ma jakies perspektywy na godne zycie?
" (...) Ty nieuku pisowski!"
"Ale zawsze można zmądrzeć, naprawdę. Miejcie odwagę, spróbujcie! Chyba że nadal wolicie być w sekcie, w której wasz guru robi z Wami co chce i kiedy chce."
Obrazek
https://www.sklepjubilerski.com/porady- ... jubilerski, cytaty: 1.S. Niesiołowski, 2. D.Wildstein

Liwia

Avatar użytkownika
 
Posty: 15940
Od: Pt gru 03, 2004 19:58

Post » Pon gru 19, 2005 12:23

Obawiam sie, ze nie.
Obrazek

lakshmi

 
Posty: 2870
Od: Pt mar 01, 2002 23:48
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Pon gru 19, 2005 12:25

to bardzo przykre co mówi marinella...
i trudne
tym bardziej Tobie nan trudno jest spojrzeć prawdzie w oczy
tak długo już walczycie
piszesz, że Lunek się nie poddaje, że go nie boli
ale nie wiesz tego na pewno
piszesz to by przekonać samą siebie, że tak właśnie jest
czasem trzeba pozwolić odejść, właśnie dlatego, że się bardzo kocha
trzeba zrobić to co najlepsze dla cierpiącego, nie dla siebie samej

przesyłam ciepłe myśli.. i wierzę, że robisz to wszystko dla Lunka
nie dla siebie
Obrazek Obrazek
z nami także 4kocie ogony i jeden psi

Klaudia

 
Posty: 13579
Od: Wto cze 01, 2004 21:30
Lokalizacja: prawie 3miasto;)

Post » Pon gru 19, 2005 12:47

Dziekujemy Wam wszystkim.
Naprawde, tak wiele nam dajecie, mimo ze trudno o tym wszystkim pisac, trudno pisac, ze jest zle, trudno...
Ale to robimy bo zamknac sie w cierpieniu, w hermetycznym swiatku Lunkowej choroby- to zaczelo tez byc nie do zniesienia i czynic z nas takich, jakimi nie chcielibysmy byc.

Lunek jest potwornie chorym kotem.
Nie wyzdrowieje.
Ale to wiemy juz od dawna.

Jest jednak kotem ogromnie dzielnym, czerpiacym z zycia garsciami, odnajdujacym zawsze droge przez to wszystko, nawet jesli oznacza to przystosowanie sie do kolejnych dolegliwosci, niedogodnosci.

Mruczy, ociera sie, probuje jesc.
Wymyl sie dokladnie i futerko znowu jest miekkie i gladkie, nawet troche sie blyszczy.

Za kazdym razem bijemy sie myslami, czy on jeszcze z tego wyjdzie.
Dotad wychodzil.
To utrudnia wszelkie "patrzenie prawdzie w oczy" bo niby skad ja mam wiedziec, czy sie nie poprawi?
Dotad sie poprawialo.

Nie lubie tyle pisac o uczuciach, otwierac sie.
Ale to takie... wiecie jak jest, gdy ktos, czlowiek czy zwierze, choruje przewlekle, latami?
Na poczatku wydaje sie ze to koniec a potem...potem choc jest zle, choc serce wciaz peka za kazdym razem, trudno uwierzyc, ze on jednak moze odejsc.
Za pierwszym, drugim razem to jest realne.
Potem wydaje sie ze mniej....

Lunek jest nieuleczalnie chory, czasem mocno cierpi.
Lunka kochamy ponad wszystko.
Lunkiem zajmuja sie najlepsi lekarze, ktorzy zdaja sobie sprawe co sie dzieje.

To wszystko moze byc przygnebiajace, frustrujace, nawet denerwujace.
Ale dla nas to zycie, to kazdy dzien.
To strach, smutek, ciezkie decyzje.

Mysle ze najwiecej, moze najtrudniej, co mozecie dla as zrobic...
To zaufac nam.
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Sa dwie Mamy i jedno Slonce/chociaz kazda inaczej kocha/Marta ma podrapane od "zabawy" rece, Ania- mruczacego na kolanach kota.

nan

 
Posty: 3267
Od: Śro lis 12, 2003 19:54
Lokalizacja: Warszawa-Mokotow

Post » Pon gru 19, 2005 13:03

:1luvu: Ufamy.I jesteśmy z Wami :ok:

Obrazek
Kiedyś miałam psa i myślałam, że żyję. Później miałam psa i 2 koty.Jeszcze później (całkiem niedawno, ale już tego nie pamiętam) miałam 2 psy i 2 koty. Teraz mam 3 psy i 3 koty i wiem, ze moje życie dopiero się zaczyna...

DonDie

 
Posty: 520
Od: Czw sty 20, 2005 20:45
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon gru 19, 2005 13:05

Blue pisze:Nan - zupelnie co innego byc osoba chora i musiec sobie jakos radzic i zyc z tym - szczegolnie jesli ta osoba jest zwierze ktore nie do konca zdaje sobie sprawe z powaznosci sytuacji, z konsekwencji - zyje po prostu chwila - a zupelnie co innego byc osoba ktora kocha, widzi co sie dzieje, boi sie tego, ma rozne niemile wizje - i moze tylko obserwowac.
Ja wszelki swoje choroby, nawet bardzo ciezkie - znosze calkiem dzielnie, chodze i zyje normalnie poki nie padne - czasem doslownie, przynajmniej tak uwazam - za to choroby osob ktore kocham - fatalnie.
Jesli choroba jest jakas grozna lub na taka moze wygladac - to wysiadam psychicznie momentalnie.

Osobiscie uwazam ze jestes strasznie dzielna, wiele osob - lacznie ze mna - do piet Ci nie dorasta jesli chodzi o wytrzymalosc.

ja moge sie tylko pod slowami Blue podpisac, sama nie wyrazilabym tego lepiej

i wierze, od zawsze, ze bedziecie wiedziec kiedy...

poprawilam literowke
Ostatnio edytowano Pon gru 19, 2005 14:41 przez Beata, łącznie edytowano 1 raz

Beata

 
Posty: 31551
Od: Nie lis 03, 2002 18:58

Post » Pon gru 19, 2005 13:36

Dziekuje, Kochani :1luvu:
Dodzwonilismy sie do dr Ani. Mamy wrocic do Metronidazolu bo trzeba to opanowac poki co, w tym momencie wszak diagnostyka w znieczuleniu na pewno mozliwa nie jest. may sie tez zorientowac czy Tylozyna doustna jest dostepna ale na razie to jeszcze niezbyt wiem co to i na co :oops:

Dobrze ponoc ze Lunus wczoraj zasnal i ladnie noc przespal, dzialanie leku utrzymywalo sie dlugo i teraz ma prawo byc potwornie zmeczony. Dostal plyny i niech sobie spi.

Lek u Lunka dzialal strasznie dlugo, ponoc powinien 4-6 godzin. Ale to dobra wiadomosc o tyle, ze bol, w takim nasileniu jak wczesniej, dotad nie wrocil, Lunek chodzi zupelnie dobrze, daje sie dotykac, nie izoluje sie, przeciwnie, szuka kontaktu. Tylko zeby to krwawienie...Miejmy nadzieje ze lek p/krwotoczny i powrot do metronidazolu to opanuja.

Troszke sie uspokoilam, dr Ania, zawsze przejeta,taka...z jednej strony profesjonalna, kompetentna, a jednoczesnie pelna nadziei i optymizmu zawsze dziala na mnie kojaco.
Zobaczy Lunka po Swietach.

Jakos sie wiec trzymamy, to chyba faktycznie jest tak, jak mowicie... Lunus po prostu ciezy sie ze moze swobodnie chodzic, ze jedzenie znow da sie zjesc. To dobrze ze ciezar niepokoju o niego go nie dotyka tak bardzo, chociaz tyle.
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Sa dwie Mamy i jedno Slonce/chociaz kazda inaczej kocha/Marta ma podrapane od "zabawy" rece, Ania- mruczacego na kolanach kota.

nan

 
Posty: 3267
Od: Śro lis 12, 2003 19:54
Lokalizacja: Warszawa-Mokotow

Post » Pon gru 19, 2005 13:44

nan pisze:may sie tez zorientowac czy Tylozyna doustna jest dostepna ale na razie to jeszcze niezbyt wiem co to i na co :oops:

Tylozyna to polaczenie antybiotyku z sulfonamidem.
Ma dosc szerokie spektrum dzialania, choc przy niewydolnosci nerek bylabym ostrozna w stosowaniu.
Ostroznie tez w polaczeniu z barbituranami.

Nan, mozesz jeszcze porozmawiac o sulfasalazynie, to sulfonamid bardziej specyficznie dzialajacy w stanach zapalnych okreznicy.
abluo ergo sum

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

Post » Pon gru 19, 2005 14:24

Nan, Luneczku
bardzo sie ciesze,ze jest lepiej
ze Lunek ma dobry humor, mizia sie, ze go nie boli
trzymam kciuki, zeby krwawienie ustapilo :D
Nan jestes bardzo dzielna,
przytulam Was mocno

Gen

 
Posty: 4211
Od: Czw paź 21, 2004 11:59
Lokalizacja: Warszawa Marymont

Post » Pon gru 19, 2005 15:18

Klaudia pisze:to bardzo przykre co mówi marinella...
i trudne

Ale prawdziwe.
Zazwyczaj staram się omijać ten wątek. Ale nie wytrzymałam. Zabrzmi to przykro, ale uważam że nie powinno się pozwalać na takie cierpienie w imię w jakiś dziwny sposób pojętej dzielności. I to wcale nie kota.

@sica

 
Posty: 817
Od: Śro lip 07, 2004 12:12
Lokalizacja: Kraków, stara Nowa-Huta

Post » Pon gru 19, 2005 15:58

Hmmm to ja juz nie wiem z tym lekiem, Lunus dostawal juz w trakcie choroby mesalazyne, to chyba cos w tym guscie, i reakcji raczej nie bylo.
No nic, po Swietach i tak mamy wizyte to pogadamy o tym.
Ja wiem, ze wiekszosc lekow jest niedobra dla nerek i wciaz musimy decydowac co wazniejsze. Lunka nerki roznie, ale jakos sie trzymaja na w miare podobnym poziomie, akceptowalnym w kazdym razie.

Niunius spiiii, jest bardzo zmeczony, juz mu sie nawet chodzic nie chce, zamiaukal tylko pod kaloryferem coby mu cieplo zrobic i zalegl na fotelu.
Chyba zaczyna puszczac ten koszmarny atak i mijaja resztki neurologicznych objawow ale wciaz patrzymy na niego z niepokojem.
Wreszcie zjadl naprawde porzadna porcje, daje sie normalnie dotykac i miziac, i po brzuszku, i po grzbietku.

Po Swietach najwazniejsze dla nas bedzie znalezc rodzaj i dawke leku p/bolowego po ktorej bol ustapi ale Lunus nie bedzie mial takich dziwnych i obciazajacych go objawow ubocznych.
ObrazekObrazekObrazekObrazek
Sa dwie Mamy i jedno Slonce/chociaz kazda inaczej kocha/Marta ma podrapane od "zabawy" rece, Ania- mruczacego na kolanach kota.

nan

 
Posty: 3267
Od: Śro lis 12, 2003 19:54
Lokalizacja: Warszawa-Mokotow

Post » Pon gru 19, 2005 16:24

@sica pisze:
Klaudia pisze:to bardzo przykre co mówi marinella...
i trudne

Ale prawdziwe.
Zazwyczaj staram się omijać ten wątek. Ale nie wytrzymałam. Zabrzmi to przykro, ale uważam że nie powinno się pozwalać na takie cierpienie w imię w jakiś dziwny sposób pojętej dzielności. I to wcale nie kota.


ostani raz sie odzywam ....
ja rozumiem pobudki które przyswiecaja nan

natomiast nie rozumiem oklasków w tym watku dla tychze działan nan bo z tego co czytam tutaj odnoasze wrazenie ze zycie tego kota to jedno wielkie cierpeinie

wspołczuje nan choroby Lunka i nikomu nie zycze takich kłopotów
ale mam nadzieje ze jesli moj zwierzak chorowałby na tyle mocno co lunek to potrafiłabym podjac ta najtrudniejsza decyzje

post wyedytowałam bo moja pierwsza wypowiedz była zbyt ostra
NIE KUPUJ! Adoptuj

ObrazekObrazek

marinella

Avatar użytkownika
 
Posty: 18772
Od: Nie wrz 04, 2005 21:24
Lokalizacja: Poznań :)

Post » Pon gru 19, 2005 22:18

Nan kazdym dniem trzeba sie cieszyc i Luneczek tak jak piszesz robi to. Beda dni gorsze i lepsze ale jeszcze dlugo bedziecie razem. Ludzie tez choruja bardzo ciezko nieraz nieuleczalnie ale porafia sie cieszyc kazda chwila chociaz niektorzy sie zalamuja. Mysle ze zwierzeta naleza do tych stworzen ktore bardzo chca zyc i walcza o swoje zycie. Nie poddaja sie. Predzej ludzie sie poddaja ale nie zwierzeta.
Z okazji Swiat Bozego Narodzenia zycze Luneczkowi i Tobie Nan wszystkiego najlepszego , zdrowia i szczescia i wszystkiego dobrego w nowym 2006 roku.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
KRAWATKA KICIA BURASIA NIUNIUŚ

Pedro

 
Posty: 1901
Od: Nie lut 15, 2004 20:42
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pon gru 19, 2005 22:19

Dużo zdrowia dla Luneczka i dla Ciebie.
"Who Wants To Live Forever?"- QUEEN ("A Kind Of Magic"-1986)

"Spośród rzeczy przyjemnych te radują najbardziej,które się zdarzają najrzadziej"
Demokryt
* * * *

8738

 
Posty: 239
Od: Sob paź 29, 2005 21:41
Lokalizacja: Warszawa-Powiśle

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 10 gości