Kotek jest malusia. Ona jest taką... szkrabinką. Cudną, biedniutką, milunią.



Zdjęcia nie oddawały zupełnie jej słodyczy. Jest wspaniałą, dzielną kicią, która pięknie je, pije, korzysta z kuwetki i szuka towarzystwa człowieka.
Jest szybka jak błyskawica! Kiedy tylko uchylę drzwi, już jej nosek jest w szaprze ciekawsko wsunięty...

Jest... jakby to powiedzieć... rezolutna i bardzo żywa. A przy tym drobiutka i bardzo łagodna. Nie wiem dlaczego, ale całkowicie mnie rozczula. Mały wampir energetyczny.

Malunia kasła, ma katarek. Jest w trakcie leczenia, zdecydowaliśmy, że ją zabieramy do nas na kontynuację. Dostała jeszcze w Tarn. Górach antybiotyk, u nas scanomune i kropelki do oczu.
Zapoznała się już z Adamusem, który jak zwykle w takich sytuacjach ustąpił dziewczynie swój domek (on naprawdę jest Aniołem!

Postaramy się zrobić dziś jeszcze jakieś fotki.
Osobiście myślę, że to doskonały kot do domu tymczasowego. Z tym, że raczej po podleczeniu...
I w ten sposób mamy 9 kotów w domu (5 rezydentów i 4 azylantów). Obiecywaliśmy sobie, że wszystkie mają iść do kocięcarni, ale tam grzybek jeszcze w trakcie leczenia, nie ma jak dokładać... Nie wiem jak to wytrzymają domowe...
