Wolają na mnie Szara Szarutka, bo jestem taka zwyczajna... Mieszkałam na dworze, bo okienka w piwnicach były pozamykane. Miałam cztery kociątka, które ukryłam za smietnikiem. Byłam głodna i chodziłam szukać pożywienia. Codziennie i codziennie. Moje kocie dzieci zostawały same. Kiedy tak szukałam pewien Kot zaprowadził mnie w miejsce gdzie była miska z jedzeniem. Codziennie tam biegłam, ale bałam się i byłam czujna. Kiedy wracałam do kociątek one codziennie były coraz smutniejsze. Nie chciały jeść i pomiałkiwały cichutko. Moje kocie serduszko płakało....Wziełam maluchy i każde po kolei zaniosłam tam gdzie Duża zostawiała jedzenie. Ona przyszła i zobaczyła moje małe. Bałam się ale pozwoliłam jej je zabrać do lekarza. Nie oddała mi, powiedziała że umarły, że za późno je przyniosłam. Powiedziała że lekarz powiedział że jakiś zły człowiek je otruł. Uciekłam. Błakałam się długo ale robiło sie coraz zimniej i głod dokuczał. Wrociłam pod balkon Dużej zeby coś zjeść .Zobaczyła mnie ale była smutna bo widziała mój brzuszek. Myślała że znowu będą małe nieszczęścia. Nie będzie. Okazało sie że w brzuszku nie ma kąciątek.
Przyszedł wieczór i duza zabrała mnie do siebie. Powiedziała że to dom. Bałam się ale było ciepło i cicho. Była ze mna cała noc i było mi dobrze.
Rano Duża zawiozła mnie do zaprzyjaznionej Kliniki, powiedziała ze tu bede bezpieczna i tak jest. Teraz mieszkam w klatce, jest ciepło i nie jestem głodna. Ale jestem tu juz bardzo długo....
Teraz Duza szuka mi dobrych ludz,i ktorzy ofiaruja mi domek. Wierze ze jej się uda bo nie bede mogla tu zostac na zawsze. Nie chce juz mieszkać pod zimnym smietnikiem ....
Czeka mnie jeszcze sterylizacja, ale to juz niedługo.
Wiem co to kuweta. Umiem się bawić i mruczeć rozkosznie w zamian za odrobinke miłości i dotyk ręki.
Bardzo bardzo czekam...