Tak. opowiem dokladnie, jak to bylo. W koncu sierpnia zauwazylam pod samochodem na osiedlu kota, ktory nie uciekl przed moim psem, tylko spojrzal wrednie, syknal i ogolnie sie okazywal specjalnego leku. Ewidentnie domowy i obznajomiony z kotami. Zakicialam wiec, i kot przybiegl do mnie z miauczeniem i zaczal sie lasic i myziac i kochac. Z reszta, kot to za duzo powiedziane. To byl szkielet w skorze. Zabralismy szkielecik do domu oczywiscie, zaraz zaczelam tez szukac dla niej nowego wlasciciela. Zaczelismy ja tez odzywiac, odrobaczac i leczyc. Miala zostac u nas do odzywienia i sterylizacji, po dojsciu do siebie po zabiegu mial ja wziac znajomy. Nie chcialam oddawac kotka chorego, poza tym on pracuje i mialby problem z opieka nad nia po zabiegu, a ja siedze w domu. Wkrotce okazalo sie, ze Kopciuszek ma chroniczna biegunke i wcale nie przybiera na wadze, i jest w ciazy. Panna przez 3 tygodnie wylacznie spala, budzac sie na jedzenie i kuwete. Potem zaczela pomalu ogladac mieszkanie. Leczylismy ja na rozne sposoby i roznymi srodkami, oczywiscie ograniczeni ciaza. Kot mimo wszystko zaczal miec sie nieco lepiej, choc wciaz byl niemozliwie chudy. Mawialam, ze wyglada jak koci szkielet, ktory polknal pilke. porod byl trudny, dlugi, jezdzilismy do lecznicy na zastrzyki, oksytocyna, glukoza, do domu, nakarmic juz narodzone maluchy itp. W sumie kociat bylo 7, jedno nie przezyloporodu. Kotka ledwo wyzyla, byla naprawde ledwo ciepla. Ale wyzyla, maluchy odkarmila, sa zdrowe, wesole itd. A mama wciaz jest chuda, choc juz bez porownania z tym co bylo na poczatku czy tuz po porodzie. Jest zwawsza, lepiej sie czuje. Leczylismy trzustke, ktora ledwo juz dzialala, jest pewna poprawa, ale wciaz nie wiadomo, keidy kot nada sie na zabieg. Jak sie nada, to wysterylizujemy i oddamy. I wciaz ma biegunke. Lekarz mowi, ze gdyby teraz wyzdrowialai zaczela normalnie przyswajac, to potrzeba by miesiac-dwa odzywiania, zeby mozna bylo mowic o operacji.
A u mnie nikt z nich zostac nie moze i kociat chetnie pozbyla bym sie w miare szybko. Mam teraz 9 kotow, psa wilczura, meza i 3 dzieci w wieku 1 rok-5 lat i 50 m kw nad glowa (z absurdalnie duza lazienka oczywiscie

) i po prostu jest nam ciasno. Na szczescie finansowo wspomaga nas nieco ten znajomy, ktory wezmie Kopciuszka kiedys. Choc naprawde glupio prosic. No, ale zyja wszyscy, a to w koncu najwazniejsze.
