Salamandra pisze:Niech mi jakis koci psycholog pomoze, bo juz nie mam sił i pomysłów...
Nie chce koty faszerowac psychotropami. W sumie to sie zastanawiam, czy by pomogły.
Funia to typ całkowicie aspołeczny. Na pewno nigdy nie mieszkała z innymi kotami. Jest egoistką i złośnicą.
Przebłyski jej dobroci wynikają z wyrachowania. Tego jestem juz pewna, bo długo ją obserwuję.
Pierwszy raz wlazła panu na kolana, jak jeszcze siedzieli w aucie, bo powrocie od weta. Stres spowodował, ze chciała sie zbliżyc do dwunożnego. Podobne sytuacje powtórzyły sie po kolejnych powrotach od weta.
Wczoraj wskoczyła mi na kolana. Zdziwiłam sie wielce, bo przez ostatnie dni tylko warczała i gryzła. Co sie okazało? Jej ulubiona wersalka była zajęta przez chłopaków. Nie miała sie gdzie podziac (bo nie czuje sie pewnie w całym mieszkaniu, nie penetruje), wiec uznała, ze skorzysta z kolan pańci. Niestety po chwili musiałam wstac, wiec przełożyłam ją na kolana siedzącej obok mamy. Porządnie ją pogryzła i podrapała. Uciekła warcząc.
Nie ma dnia, zeby nie słychac było wrzasku, jak by ją kto ze skóry obdzierał.

Sama zaczyna, nie da żadnemu przejśc spokojnie, paca łapą. Jak którys sie nie przestraszy i tez wyciągnie łapę, albo za nią pogoni, to tak sie drze, ze nie sposób nie zareagować, bo chyba sąsiedzi by sie zlecieli, ze u nas koty ktos morduje.
Juz mnie to osłabia...
Jest u nas 2,5 miesiaca, a poprawy prawie żadnej. Pozwoli sie poglaskac tylko jak jest zaspana. Choc czasem i tak pogryzie. Najczęsciej juz po wyciągnieciu ręki w jej stronę i jednym głasku, zaczyna warczec, rzuca sie na rękę, gryzie, po czym ucieka.
Nie mamy juz koncepcji jak ją obłaskawić...
Nikt jej nie krzywdzi, nie krzyczy na nią, choć czasem az jezyk swierzbi...
Salamandro, wydaje mi się, że kocia ma poprostu taki charakter
Około 6 miesięcy temu przyjechała do nas Bonitka koteczka persopodobna ze schroniska w Bydgoszczy. Nie dała się dotykać, od razu pacała łapą i kłapała ząbkami. Ponieważ kotka była bardzo skołtuniona podjęliśmy decyzję o strzyżeniu, oczywiście pod narkozą inaczej nie dało się jej dotknąć. Po goleniu kotka zmieniła się diametralnie

tuliła się, pieściła, wystarczyło usiąść a już ładowała sie na kolana, wywniosowaliśmy, że kołtuny sprawiały jej tak duży ból i dlatego nie można było jej wcześniej dotknąć. Koteczka świetnie się aklimatyzowała, więc podjęliśmy decyzję, że może już pójść do nowego domku (od początku przyjechała do nas jako kot dla babci TZta).
Babcia była kotką zachwycona, przchodziła koteczkę odwiedzać jeszcze u nas i oczywiście pieszczotom nie było końca.
Bonita jest u babci od 6 miesięcy po około tygodniu u niej, przestała przychodzić na kolana i tak stopniowo, stopniowo się od babci oddalała
Teraz da się dotknąć, ale tak jak Twoja Funia- jak jest zaspana, w innym przypadku zaczyna burczeć, fukać, walić łapami. Da się ją wziąć na ręce, ale cały czas kotka chyczy i drze się jakby ją ze skóry obdzierali. Przywyczaiła się już do babci, więc babcia może zrobić przy niej więcej np poczesać po wierzchu, ale kota cały czas lamentuje. Bonita najbardziej lubi sobie siedzieć sama, z człowiekiem może się jedynie bawić czymś na sznurku np. Śpi sama, najszczęśliwsza jest jak nikt jej nie dotyka.
Od czasu do czasu do czasu przyjeżdżamy z TZtem obciąć jej pazurki, owijamy ją w tedy w ręcznik, żeby się nie rzucała, takiego skowytu wściekłego kota chyba nigdy nie słyszeliście
Na szczęście Bonita jako pers ma puszyste łapki, więc jak pazurki są obcięte to raczej nie zadrapie i małe ząbki, więc jakoś mocno też nie umie ugryźć, ale sama już reakcja kota kiedy się do niego człowiek zbliża a on rzuca klątwami nie jest miłe
Najgorsze jest to, że babcia inaczej wymarzyła sobie Bonitkę, chciałaby kota nakolankowego, z którym porozmawia, pogłaszcze.. nie wiem czy nie będziemy musieli zabrać jej do siebie... nie znajdę jej nowego domu, bo zupełnie nie mam jej jak zareklamować

Pewnie dlatego kotka trafiła do schroniska.. komuś zabrakło już cierpliwości do takiej chodzącej wścieklizny
Kotka była na tyle sprytna, że jak nie miała domu i sytuacja była niepewna, ona podlizywała się i przychodziła na kolana, w momencie kiedy zyskała dom na stałe.. pokazała znowu swoje prawdziwe "ja"
Co do realcji kocio-kociej moja Shilka jest taka, że jak tylko zbliża się do niej któryś z naszych kotów to ona prowizorycznie warczy i prycha, najbardziej kocha mnie i TZ na nas nie warknęła nigdy i można z nią zrobić wszystko. Nawet jak załapie głupawkę i pogoni kota.. to już jak role się odwracają i to ją gonią, to lamentuje strasznie. Najbardziej lubi bawić się sama w nocy piłeczką. W zasadzie nie potrzebuje innych kotów do szczęścia.
Bonita natomiast nie wiem jak zachowuje się w większej grupie kotów, przez ten czas jak była u nas i poznała się z Ozzim i Shilką to nawet zaczynała się z Ozzim bawić...
kto wie, ale prędzej czy później będzie mi dane dowiedzieć się jak zołzowata Bonita zareaguje na nasze towarzystwo
Najgorsze, że TZ nie zgadza się na 5 kota... no ale co ja z Bonitką zrobię? przecież nie dam jej skrzywdzić, mimo że jest maupą wstrętną
