Niestety, znalezienie wśród moich znajomych domku tymczasowego, to raczej Mission Impossible

Dzielą się oni (tzn. moi znajomi) na takich, co kotów nie lubią i na takich, co koty tolerują tylko u obcych. I każda moja próba zakocenia kogolwiek, skazana jest na porażkę. Jeszcze może udałoby się z moją mamą, która kiedyś kotów bała się panicznie, ale przy naszej Reset zmieniła zdanie, a kiedy opiekowała się nią podczas mojej nieobecności, to bardzo ją polubiła (i z wzajemnością). Niestety, mieszka z młodym tyranem (moim bratem), który sobie kota w domu nie życzy. Ehhh, szkoda gadać, zanim młody nie wyjedzie na studia (jeszcze półtora roku), to nic się nie da w tym kierunku zrobić.
A reszta, jak tu podrzucić Kota komuś, kto mówi: "Na co ci sierściuch? Pies to jeszcze inteligentne stworzenie, a koty to tylko - śpią, śmierdzą i niszczą meble." Nie mogę w ciemno powiedzieć - dajcie ją, a coś się znajdzie. Przecież nie chodzi tu o pobożne życzenia, tylko o zapewnienie dobrych warunków i Miłości małej kociej sierotce.
Więc, przykro mi, ale nic nie mogę w tym kierunku zrobić. Chciałabym mieć Zorra na kolankach już dzisiaj, więc będę starała się znaleźć jak najszybszy transport (czemu nikt nie jeździ z Warszawy do Gdańska, no?). A jeśli chodzi o Florkę mogę tylko tyle powiedzieć - jeśli po przejściu wszystkich szczepień i kwarantanny nadal nie będzie posiadała swojego człowieka, to ją weźmiemy.