Wczoraj na głowę spadł mi maleńki kocurek (na 99%) ma ok 5-6 tyg. Miał szczęście bo z pierwszego piętra leciał i wylądował na moich włosach. Maści przecudnej - srebrny w czarne prążki i kropki, brzuszek i bródka kremowe. Takiego cudeńka dawno nie widziałam. Kotka chyba go zostawiła (musiała się okocić na poddaszu w stajni) bo waży ze 20deko a kosteczkę mu pod skórą można wyczuć każdą, przez pół dnia po niego nie przyszła. Lgnie do człowieka i baaaardzo płacze sam. Jestem cały dzień w pracy a takie maleństwo trzeba karmić często... Zostawiłam mu dziś mojego kocura do towarzystwa, ale on go nie nakarmi. Jeszcze zdjęć nie zrobiłam bo aparat pożyczyłam. Oczka póki co zielonkawe..
Komu, komu...