Kocia po przejsciach,agresja. Kociego psychologa mi potrzeba

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro lis 09, 2005 9:38

Walisie, to mam dla ciebie kolejne dobre informacje... :D

Otóż...
Pojechalismy wczoraj do weta na badania krwi, ale zawaliłam na całej linii, bo koty nie były na czczo :? . Badania będą więc dzisiaj.
Wczoraj Fufa została zbadana przez pana doktora. Srom ładny, brzusio obmacany - żadnych objawów bólowych. :D
Na wypadające futro dostała preparat witaminowo - mikroelementowy(zapomniałam nazwę).

Po powrocie od weta i kolacji, Funia zaglądneła do pokoju, do którego jeszcze nigdy nie odważyła sie wejść. Zobaczyła, ze siedze na wersalce. W sekundzie władowała mi sie na kolana :D Powierciła sie, pokręciła, pozwalała sie miziac po całym ciałku. Patrzyła w oczy z wielką miłością. I uwaga!!! Dała sobie obciąć pazurki i wyczyścić uszka. 8O
Pazurki koniecznie trzeba było stępic, bo jak ugniatała, to rezała mnie po dekolcie tak, aż bolało. Ale zęby zaciskałam, dumna, ze mnie kota kocha! :lol:
Potem wzięłam ją na ręce (pierwszy raz 8O ) i zaniosłam do jej ulubionego pokoju.

I taką refleksję miałam (bo coś mi tak w środku "gada"), ze jeszcze sie doczekam chwili, ze Fuństwo okaże się najbardziej miziastym członkiem stada. 8O :lol:

Moja rada dla ciebie, walisie, bądź cierpliwa i gódź sie na warunki koteczki. Nic na siłe. Przyjdzie moment, ze ci uwierzy i zaufa. A wtedy bedziesz taka rozepchana przez dumę jak ja teraz. :lol:

U nas różowo jeszcze nie jest. Krawatek ma nowe strupki na łepku - dzieła Funi. :? Niestety póki co w ogóle sie nie dogadują. Ale jestem dobrej mysli, bo z dwoma pozostałymi chłopakami juz sie dogadała. Bez psychotropów. :D
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Śro lis 09, 2005 9:55

:lol: :lol: :lol: :lol:
Ja cały czas mam wrażenie, że koty mają inteligencję i rozum przez ludzi niedoceniany- myślą, kombinują, wyciągają wnioski.....Pewnie tak nie jest, ale tak to wygląda. Kocia przeżyła stres, bo wyniosłaś ją z domu, a potem wielką ulgę, bo ją do tego domu z powrotem przyniosłas. Zrozumiała, że to jej dom i okazała ci swoją wdzięczność.
No to jestescie kumpele :wink: :lol:
Obrazek

agnes_czy

 
Posty: 3509
Od: Wto lip 05, 2005 13:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Śro lis 09, 2005 10:05

Myślę, agnes, ze w tej kwestii masz rację.
Pamietam pewien dzien - w trakcie naszych niekończacych sie remontów :? - długo pracował młot pneumatyczny. Było głośno w domu, ale nie tak, zeby było to nie do zniesienia. Koty nie okazywały zdenerwowania.
Wtedy pierwszy raz Funia władowała mi sie na kolana 8O . Ale miziac sie nie pozwoliła.
Pomyslałam wtedy, ze jest przestraszona tym hałasem i skarży mi sie. A ze było jej źle, chciała poczuć sie pewniej na kolanach pani...

Taka cwaniara. :lol:
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Czw lis 10, 2005 8:27

"Byłam u pana doktora najgrzeczniejsza. Chłopaki sie bały, a ja nie." 8)


Badania zrobione, dziś będą wyniki.
Wet obejrzał rtg Funi wypozyczone z innej lecznicy, zrobione, gdy kupkała z krwią.
Wszystko w porządku, żadnych niepokojących zmian.
Zapytałam szczególnie o macicę, którą inną pani wet rzekomo widziała. :? Pan dr powiedział, ze on by sie nie podjął oceniania, czy na rtg widac macice, bo równie dobrze mogą to być jelita. Na pewno macice wydac wtedy, gdy jest nieprawidłowa, chorobowo zmieniona. A rtg Funi wygląda idealnie.

Jestem dobrej mysli, jesli chodzi o wyniki badań. :D
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Pon lis 14, 2005 10:50

Mam wyniki badania krwi.
Leukocyty w normie 14,1 (poprzednio wynosiły ponad 24).
Hematokryt podwyższony - 52,9% i bardzo mało płytek krwi 34 (norma 100 - 400).
Pojawiły sie jeszcze takie parametry, których nie umiem zinterpretowac:
LYM% 50,4%
LYMPH 7,1x10^3
bo ich nie mam na ściądze.

Reszta wyników - idealna.

Ta mała liczba płytek krwi moze uzasadniac krwawienie z odbytu, które sie Funi przydarzyło kilka tyg. temu.

Pomóżcie mi zinterpretowac te wyniki (do weta sie dopiero wybieram). O czym moze ściadczyc tak niski poziom płytek krwi?
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Pon lis 14, 2005 12:21

Obiło mi się o uszy (lekarka mi to powiedziała po którymś badaniu), że często badanie ilości płytek nie jest wiarygodne, bo stres może jakoś ingerować w ich ilość. Mojemu Zenkowi najczęściej wychodzi za mało (ostatnio 79.2 ale mam też wynik 30) choć mam tez wynik 200 czyli w norme. Nie ma problemu z krzepliwością, bo mogłyby mu się robić krwiaczki po pobieraniu krwi a wszystko goi się bez problemów (oj ostatnio był taki koncert operowy jakiego w życiu nie słyszałam. Nie wiedziałam, że mój kot może tak głośno krzyczeć przy pobieraniu krwi). Lepiej jednak zapytać lekarza.

Sylwka

 
Posty: 6983
Od: Pt lut 11, 2005 10:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto lis 15, 2005 10:10

Nam Dyzio ostatnio urządził koncert podczas pobierania krwi. :? Z tym, ze on nie płakał, tylko spanikował i darł sie ze strachu. Okropnie. :?

Wracając do Funi...
Znowu sie zrobiła zołzowata. Okres dobroci dla państwa minął. :? Gryzie, drapie, fuczy... Bije sie z chłopakami...

Załamka. O to tej zołzi chodzi?
Moze my cos robimy nie tak? :?
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Śro lis 16, 2005 8:58

Poradźcie, bo osiwieję... :?

Chyba agnes miała rację, ze Funia przerazona wyjsciem z domu i wizytami u weta, odwdzięczyła sie miłoscią do państwa, jakby podziękowała, ze wróciła do domu i ze cieszy sie z powrotu.
Bo minęło parę dni i zrobiła sie znowu zołzowata. Jak na poczatku. Gryzie nas, drapie, fuczy. Jak juz wlezie na kolana, to zaczyna fuczec i nie ma mowy o mizianiu.
Wojen kocich (z rezydentami) ciąg dalszy.

Gdzie szukac przyczyny takiego zachowania? Tzn. niby wiem, ze wiele w życiu przeszła, ale dlaczego jest taka zmienna? Znajoma twierdzi, ze to typ samicy alfa, kóra musi rządzić. A moje chłopaki na to raczej nie pozwolą. Zresztą moze by i pozwoliły, jakby Funia nie prowokowała i nie uciekała potem z wrzaskiem.

Jak ją traktować? Bo juz mi pomysłow brakuje.... :(
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Śro lis 16, 2005 9:17

Sal, sorry ale naprawde nie wiem co Ci poradzić. :?
Ile czasu ona już jest u Ciebie i od jak dawna nie jest odseparowana?

Wawe

 
Posty: 9501
Od: Pt wrz 24, 2004 21:14
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Śro lis 16, 2005 9:57

Jest juz u nas od połowy wrzesnia.
Po okresie poprawy zachowania i mojej nadziei, ze bedzie z niej super kota, znowu jest jędzowata. :?
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Śro lis 16, 2005 11:40

Czyli dwa miesiące... Może jednak potrzebuje jeszcze więcej czasu? :?
Jeśli chodzi o układ ludzko-koci to ja nie narzucałabym jej niczego; jeśli sama się przekona i przyjdzie z prośbą o pieszczoty to proszę bardzo. Jeśli w trakcie pieszczot zaczyna gryźć, drapać, to odstawiałabym ją na bok spokojnie, ale stanowczo (proszę bardzo, jak nie chcesz siedzieć spokojnie, to idź sobie). A z drugiej strony starałabym się dużo i czule do niej gadać, tłumacząc, że jest kochanym koteczkiem. :) Może jakieś smakołyki za chwile grzeczności (?) :)
Nie mam natomiast najmniejszego pomysłu na relacje kocio-kocie. :? Może ktoś inny podpowie (?)

Wawe

 
Posty: 9501
Od: Pt wrz 24, 2004 21:14
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Śro lis 16, 2005 12:02

Salamandro, w watku padaly juz rozmaite rady.
Moze sprobuj potraktowac to jak problem behawioralny teraz.
abluo ergo sum

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

Post » Śro lis 16, 2005 12:21

Po powtórzeniu badań, jestem spokojna o jej zdrowie.
Jestem pewna, ze chodzi o problemy behawioralne. A zasięgam rady, bo moze coś źle kombinuję?
Nikt na nią nie krzyczy, nie krzywdzi jej. Jest traktowana jak smierdzące jajko. 8) Na zasadzie - lepiej nie ruszac.
A jak juz sama wlezie na kolana, spoko, niech siedzi. Ale wystarczy jedno głaskniecie, a zołzia warczy i gryzie.
Zabieram rekę. Groże jej: "no! no! nie wolno", zeby miała swiadomośc, ze robi źle, a ona sie na rękę rzuca.

Rezydenci w wiecznym stresie, obchodza ją z daleka.

Na relacje kocio - kocie właczyłam Feliwaya. Zero efektu. W sumie po przejściach z Dyziem i teraz z Funią mogę powiedziec, ze jest to nic nie warty środek.
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Wto lis 22, 2005 9:41

Niech mi jakis koci psycholog pomoze, bo juz nie mam sił i pomysłów... :(

Nie chce koty faszerowac psychotropami. W sumie to sie zastanawiam, czy by pomogły.

Funia to typ całkowicie aspołeczny. Na pewno nigdy nie mieszkała z innymi kotami. Jest egoistką i złośnicą.
Przebłyski jej dobroci wynikają z wyrachowania. Tego jestem juz pewna, bo długo ją obserwuję.
Pierwszy raz wlazła panu na kolana, jak jeszcze siedzieli w aucie, bo powrocie od weta. Stres spowodował, ze chciała sie zbliżyc do dwunożnego. Podobne sytuacje powtórzyły sie po kolejnych powrotach od weta.
Wczoraj wskoczyła mi na kolana. Zdziwiłam sie wielce, bo przez ostatnie dni tylko warczała i gryzła. Co sie okazało? Jej ulubiona wersalka była zajęta przez chłopaków. Nie miała sie gdzie podziac (bo nie czuje sie pewnie w całym mieszkaniu, nie penetruje), wiec uznała, ze skorzysta z kolan pańci. Niestety po chwili musiałam wstac, wiec przełożyłam ją na kolana siedzącej obok mamy. Porządnie ją pogryzła i podrapała. Uciekła warcząc.
Nie ma dnia, zeby nie słychac było wrzasku, jak by ją kto ze skóry obdzierał. :? Sama zaczyna, nie da żadnemu przejśc spokojnie, paca łapą. Jak którys sie nie przestraszy i tez wyciągnie łapę, albo za nią pogoni, to tak sie drze, ze nie sposób nie zareagować, bo chyba sąsiedzi by sie zlecieli, ze u nas koty ktos morduje. :?
Juz mnie to osłabia...
Jest u nas 2,5 miesiaca, a poprawy prawie żadnej. Pozwoli sie poglaskac tylko jak jest zaspana. Choc czasem i tak pogryzie. Najczęsciej juz po wyciągnieciu ręki w jej stronę i jednym głasku, zaczyna warczec, rzuca sie na rękę, gryzie, po czym ucieka.

Nie mamy juz koncepcji jak ją obłaskawić...
Nikt jej nie krzywdzi, nie krzyczy na nią, choć czasem az jezyk swierzbi...
[Obrazek
Obrazek

Salamandra

 
Posty: 1059
Od: Pt gru 12, 2003 7:48
Lokalizacja: Rzeszów

Post » Wto lis 22, 2005 10:03

Ona jest taka, jak kotka mojej kuzynki... Od lat bez zmian.
Jest tam jedyna, nie ma innych kotów, ale też potrafi rzucić się na domownika, np. w nocy jak śpi. Jak jestem u nich w gościach, to żeby mnie nie pogryzła udaję, że jej nie widzę. Po paru godzinach takiego ignorowania kota potrafi otrzeć mi się o nogi, ale nie wolno się schylić i pogłaskać (choć ręka świerzbi :-), bo natychmiast rzuci się z pazurami i fuczeniam. Jeśli podejdzie i usiądzie w pobliżu też nie można jej dotknąć, bo natychmiast reaguje bardzo agresywnie.
Ma "zwichniętą" psychikę, ponieważ przez parę lat żyła w koszmarze :-(

W domu nie ma dzieci, dorośli są kotolubni od pokoleń, więc kochają ją taką jaka jest, ale gdyby mieli dzieci i/albo inne koty to mieliby nie lada problem... Współczuję Ci, i nie umiem nic poradzić - im przez kilka lat nie udało się w pełni jej "oswoić", a dziewczyna jest osobą z naprawdę dużym doświadczeniem kocim :-(


oj, zabrzmiało to pesymistycznie...
byłoby cudownie, gdyby Tobie się udało obłaskawić kicię, ale chyba trzeba się z liczyć z tym, że może się to nie udać w pełni, że problem może być głebszy, np choroba kocinej psychiki; że to co kiedyś przeszła zostawiło trwałe ślady.
Rzeczywiście, może koci psycholog... sa tacy?
Ostatnio edytowano Wto lis 22, 2005 10:17 przez Regata, łącznie edytowano 1 raz

Regata

 
Posty: 7025
Od: Pt sie 26, 2005 18:46
Lokalizacja: Warszawa - Bielany

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aniamis91, Google [Bot], label3, MB&Ofelia, puszatek i 106 gości