Komi chyba zaczął się powoli żegnać z nami, bo wogóle nie odpuszcza nam, kiedy wchodzimy do łazienki. Pakuje się za każdym razem klekocząc na kolana, na ręce, tuli do twarzy, pcha pod dłonie... Rozbija mnie tym dokumentnie... Najchętniej siedziałby cały czas na rękach maksymalnie wtulony, zembrionowany, obejmujac łapkami rękę i cicho postękując z zadowolenia...

Mógłby tak non stop, gdyby nie to, że kurczaczka tak się nie da jeść z miseczki... (bo renala to nawet da się pojadać tak

)
A wogóle jestem wielkim miłośnikiem popisowego numeru Komiego, czyli tego gestu jakim przysuwa sobie michę świeżo napełnioną jedzeniem. To jest taki ludzki odruch dosunięcia sobie bliżej tego na co ma ochotę. Niesamowite. A robi to tak naturalnie, zaczepiając łapą o brzeg miski, że można by pomyśleć, że to odruch bezwarunkowy kotów jest jakiś typowy...
