
Na razie jest dosc ciezko. Najpierw Misza bez przerwy warczal na Kamyka, czasami tez prychal. A maly siedzial pod lawka w kuchni. Potem wyciagnelismy go, to siedzial na polce pod lawa w duzym pokoju. A Misza chodzil kolo niego i warczal. Ale Kamyk, generalnie przyzwyczajony jest do kotow, wiec nie zwracal na niego uwagi. Raczej byl przerazony nowym miejscem i nami. Posiedzial pod lawa z pol godziny, przynioslam mu bielucha i karmilam. Jadl chetnie, Misze tez musialam karmic w tym samym czasie. Ale jakos sie udalo. A potem Kamyk zajal lazienke. I tam sobie siedzial przez caly wieczor. Zanioslam mu tam poslanie i tam spokojnie spal. A Misza chodzil i warczal. Chociaz podchodzil coraz blizej Kamyka. O 20 Kamyk zrobil w koncu siku i to do kuwety. W nocy wstawalam i sprawdzalam co robia. Misza siedzial w drzwiach od lazienki, a maly na swoim tymczasowym poslanku. Wiec ja uspokojona poszlam spac. O 2 wstalam bo Kamyk plakal, poczul sie widac samotny. To go wzielam na troche, pochodzilam z nim po mieszkaniu, polozylam sie z nim do lozka. Maly sie troche uspokoil, polozyl sie i nawet umyl. Polezelismy tak troche, a Misza juz nie warczal tylko siedzial pod lozkiem. Potem wskoczyl na lozko, byl zdziwiony obecnoscia Kamyka i... uciekl. Odnioslam malego do lazienki i poszlam spac. O 4 rano obudzil mnie okropny wrzask. Myslalam ze koty sie zagryzaja. Zerwalam sie i polecialam do lazienki. I co sie okazalo... Kamyk chcial skorzystac z kuwety i zrobic zwyczajnie kupe, a Miszy sie to nie spodobalo i go pogonil. Ale zle trafil, bo Kamyk mial juz dosc, wkurzyl sie i zaatakowal Misze. (wczesniej nie wydal z siebie ani jednego dzwieku) Prychal i warczal na niego. A Misza przestraszony uciekl. Posprzatalismy po Kamyku. Posiedzielismy chwile z kotami i poszlismy spac. I byl juz spokoj.
Dzien 2.
O 7 rano wstalam, wzielam Kamyka do nas do lozka, lezelismy sobie. Przyszedl Misza, polozyl sie w odleglosci 50 cm od Kamyka i spal. Potem troche go nawet zaczepial, ale juz bez warkotu i wrzasku. Za to mlody wydawal z siebie jakies smieszne dzwieki, ale nie byl to warkot. I mysle ze bedzie coraz lepiej. Chociaz Kamyk dalej siedzi w lazience, to Misza zaakceptowal to jego terytorium. Na zmiane korzystaja z kuwety. Zanioslam malemu do lazienki serka i troche rozwodnionego mleka (bo wody nie umie pic). Misza oczywiscie musial sprawdzic co to jest i przez chwile nawet pili z jednej miski. Ale kocur nie pije mleka, wiec za chwile z obrzydzeniem patrzyl na mlodego co ten wyczynia i obwachiwal go. Teraz jeden spi na fotelu, a ja z mlodym troche zwiedzam mieszkanie. Ale on sie bardzo boi, i na kazde stukniecie na zewnatrz biegnie do lazienki. Mam nadzieje ze bedzie coraz lepiej, i w koncu jakos sie zaprzyjaznia.
Misza najpierw sie uspokoil, a teraz sciga Kamyka. Mlody dostaje lapa, ale broni sie dzielnie. Kamyk pozwiedzal by sobie mieszkanie, ale Misza go sciga. Czy powinnam teraz zamknac Misze i niech ten sobie zwiedza, czy poczekac az sie lepiej beda dogadywac? Na razie Kamyka wynosze np. do sypialni i sobie razem lezymy, nawet zainteresowal sie mysza. A za pare chwil przychodzi Misza, kladzie sie na lozku w pewnej odleglosci i patrzy. Potem robi wyskok w kierunku mlodego, ale bez lap. Obwachuja sie i jest ok. Ale jak mlody sam wraca do lazienki, to ten go sciga i wyskakuje juz z lapami. Prychaja na siebie i Kamyk siedzi na swoim poslanku w lazience, a Misza sobie gdzies idzie. Lazienka nie jest zamknieta, drzwi sa uchylone. Kamyk moze wyjsc, a Misza moze wejsc.
Wieczorem tak kolo 20, mlody stwierdzil, ze ma dosc siedzenia w lazience i wyruszyl na wycieczke krajoznawcza. Misza biegal za nim i cos tam mamrotal, ale Kamyk odpyskowywal mu spokojnie i szedl dalej. Potem na troche wrocil do lazienki, zjadl, zalatwil sie i polezal. Ja kolo 22 poszlam spac, jednak poprzednia noc mnie wykonczyla. Ale koty oczywiscie nie. Obydwa przywedrowaly do sypialni. Kamyk siedzial pod lozkiem, a Misza go obserwowal. Troche tam prychaly, ale generalnie byl spokoj. Potem to w koncu ja przysnelam

Najgorsze jest jedno. Ja jutro musze wyjsc na kilka godzin, co powinnam zrobic? Odizolowac je? Czy wyluzowac i zostawic je nie zamkniete? Zalatwiaja sie do jednej kuwety, jezeli odizolowac to co z kuweta? Kupic druga?
Prosze o rady i komentarze, pozdrawiam
Agata
Ps. wiem ze to strasznie dlugi post, ale moze go ktos przeczyta?
Nastepne beda krotsze, po prostu wylalam caly stres tutaj.