Nie mylisz się w zasadzie. Tyle, że teoria czasem kompletnie nie pokrywa się z praktyką...moi sąsiedzi (chora matka po wylewie i młody syn) mieli zdrowego dobermana. Pewnego dnia syn się ożenił i zapadła decyzja, że przeprowadza się do żony, a matka nie poradzi sobie z opieką i wyprowadzaniem tak dużego psa. I w przeciągu półtora tygodnia pies ciężko zachorował i został uśpiony, a szczęśliwi małżonkowie wyprowadzili się do teściów. Aha, dodam jeszcze, że cała sprawa (tzn. diagnoza i eutanazja) rozegrały się w ciągu jednej, niespełna godzinnej wizyty
Niestety nie wszyscy weci są nastawieni jedynie na pomoc zwierzętom.
A wracając do tematu, zdjęcia rzeczywiście byłyby bardzo pomocne.