Piszczą mi w koszyku piknikowym.
Zamkniete żeby opadły z nich stada pcheł. A pcheł mają tysiące...
Młode malżeństwo odłowiło je u siebie w piwnicy i szybko zawiozło do klinki zeby uratowac przed sąsiadem sadystą, który ma na sumieniu wiele miotów kociąt...
Z kliniki zadzwonili po ratunek do mnie. Młodzi ludzie wzieli dwójkę a ja drugą dwójkę: białego i szaro-białego kocurka...
Piszczą okrutnie, nie jedzą z miseczki, musze karmic strzykawką. Mają na moje oko 4 tygodnie.
Fotki beda jutro.