

Dodam tylko, że małych dzikusów


Zdecydowałam jednak, że zrobię im jakąś budkę i będę przynosić jeść- mam w domu remont, pracuję, zaraz październik i studia...nie mam jak ich oswajać..
Kociaki rozkosznie się bawiły ze sobą, dobrze się tam czuły. I nagle zobaczyliśmy tego malca... siedział z boku, mały burasek z całkowice zaklejonymi oczkami


Nie mogłam go zostawić. Niestety kociak nie dał się złapać, nie było miejsca żeby go gdzieś zagnać

Zadzwoniłam do iwci i przyjechała przywożąc ze sobą klatkę-łapkę

Niestety było już za ciemno i nie dałyśmy rady go złapać. Wstałam o 5 rano i pobiegłam spróbować raz jeszcze. Niestety nie było ich tam. Pada deszcz i pewnie się gdzieś ukryły. Obeszłam okolicę, ale nie znalazłam po nich śladu. Teraz jestem zajęta, dopiero po południu mogę tam pojechać.
Czy ktoś z Łodzi mógłby mi pomóc? Nie sądzę, żeby udało się złapać go do klatki, bo ludzie je dokarmiają i kociaki głodne nie są. A wiem, ze za pare dni ten kociak nie będzie miał już oczek

A może ktoś dałby radę wziąć chociaż ze dwa kociaki? Naprawdę są ładne...Ja zajmę się tym buraskiem, bo jakie mam wyjście...ale zostaje jeszcze 6 brzdący
