Komendant wczoraj wyglądał i czul się gorzej niż kiedykolwiek. Nic nie jadł, jest tak chudy, że kiedy objęłam jego kręgosłup moje palce zetknęły się - między nimi byl tylko cienki fałd skóry. Biedak musi nie dojadać od bardzo dawna. Sierść ma nastroszoną,jest słaby i wyniszczony.
Tyle lat spędzonych w schronisku,
tyle lat bez miłości, domowej opieki..
Nie wiem czy on może jeszcze cieszyć się życiem,
ale jeśli ma dostać szansę, musi mieć dom
i profesjonalne, domowe, indywidualnie dobrane leczenie.
Przywiozłam go wczoraj do Krakowa, wsadziliśmy go do łazienki. Jarek spał z nim w łazience, bo kocio płakał, żalił się i drapał drzwi, kiedy tylko zostawał sam.
Nic nie je, zjadł może kilka chrupek od wczoraj, ma biegunkę.
Potrzebujemy wsparcia na jego leczenie - badania, leki, kóre zapewne okaże się bardzo kosztowne.
I kogoś, kto, jeśli się okaże, że Komendant ma szanse by jeszcze jakiś czas bez cierpienia żyć, kto weźmie go do siebie, pokocha.
W naszej łazience nie moze zostać.
Założyłam mu przed sekundką indywidualny wątek:
http://forum.miau.pl/tutaj-vp1314020.html#1314020