Schronisko

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Sob wrz 03, 2005 1:36

Gość
 

Post » Sob wrz 03, 2005 1:44

Gość
 

Post » Sob wrz 03, 2005 7:51

bechet pisze:Ja też przed adopcją forumowego kociaka najpierw pojechałam do schroniska. I ciężko to odchorowałam. Zwierzaczki przeznaczone do adopcji nie były badane i kotek, którego wzieliśmy jako zdrowego też okazał sie chory


Ja akurat nie widzę w tym żadnej winy schroniska. Maluchy potrafią zachorować "ni stąd ni zowąd" i w ciągu paru godzin być w stanie krytycznym. Wet w schronisku może Ci tylko powiedzieć, które kocięta nie mają w tej chwili objawów klinicznych, ale na pewno z czystym sumieniem nie powie Ci, które są zdrowe, bo sam tego nie wie. Ostatnie (niestety na długo) kocięta, jakie brałam na odchowanie z naszego schroniska były na oko zdrowe, dobrze odżywione (przyszły chyba prosto z domu), zsocjalizowane itd. - następnego dnia badał je lekarz ("mój" - nie schroniskowy) i stwierdził, że są w świetnym stanie. Jeszcze tego samego dnia jeden z nich zaczął mieć problemy z chodzeniem, co początkowo wet (bo następnego dnia rano już u niego byłam) wziął za uraz, bo kot poza tym był OK (temperatura itd.). Dwa dni później w niedzielę na gwałt wiozłam całą czwórkę na dyżur - jednego dowiozłam już martwego - po prostu nagle przestał wstawać. Już wtedy nabrałam podejrzeń, że to jakaś dziwna, porażeniowa postać "p", bo dwa z kociaków także parę razy zwymiotowały pianą. Mimo kroplówek, środków p/wymiotnych i wielu innych leków dwa kociaki umarły tej samej nocy, a ostatniego sama zawiozłam do uśpienia, bo w ciągu dwóch godzin z w miarę zdrowego kotka stał się "szmatką", która przewracała się i ciągnęła za sobą tylne łapki, a ja wiedziałam, że nie mam prawa pozwolić mu cierpieć choćby minutę dłużej.
Tak właśnie było z moimi całkiem "zdrowymi" kotkami.
Biorąc kocięta ze schroniska dajemy im szansę, ale ryzykujemy i tego trzeba być świadomym. Jeśli maluchy zostały zabrane od matki, gdy miały np. 3 tygodnie i zostały "wrzucone" między inne koty, a na to nałożył się stres i nie najlepsze odżywianie, to kociak, który nie zachoruje w schronisku na żadną poważniejszą chorobę jest naprawdę bardzo, bardzo silny.

Mysia

Avatar użytkownika
 
Posty: 5061
Od: Wto lip 06, 2004 20:19
Lokalizacja: Poznań

Post » Sob wrz 03, 2005 17:13

Mysia pisze:
bechet pisze:Ja też przed adopcją forumowego kociaka najpierw pojechałam do schroniska. I ciężko to odchorowałam. Zwierzaczki przeznaczone do adopcji nie były badane i kotek, którego wzieliśmy jako zdrowego też okazał sie chory


Ja akurat nie widzę w tym żadnej winy schroniska. Maluchy potrafią zachorować "ni stąd ni zowąd" i w ciągu paru godzin być w stanie krytycznym. Wet w schronisku może Ci tylko powiedzieć, które kocięta nie mają w tej chwili objawów klinicznych, ale na pewno z czystym sumieniem nie powie Ci, które są zdrowe, bo sam tego nie wie. Ostatnie (niestety na długo) kocięta, jakie brałam na odchowanie z naszego schroniska były na oko zdrowe, dobrze odżywione (przyszły chyba prosto z domu), zsocjalizowane itd. - następnego dnia badał je lekarz ("mój" - nie schroniskowy) i stwierdził, że są w świetnym stanie. Jeszcze tego samego dnia jeden z nich zaczął mieć problemy z chodzeniem, co początkowo wet (bo następnego dnia rano już u niego byłam) wziął za uraz, bo kot poza tym był OK (temperatura itd.). Dwa dni później w niedzielę na gwałt wiozłam całą czwórkę na dyżur - jednego dowiozłam już martwego - po prostu nagle przestał wstawać. Już wtedy nabrałam podejrzeń, że to jakaś dziwna, porażeniowa postać "p", bo dwa z kociaków także parę razy zwymiotowały pianą. Mimo kroplówek, środków p/wymiotnych i wielu innych leków dwa kociaki umarły tej samej nocy, a ostatniego sama zawiozłam do uśpienia, bo w ciągu dwóch godzin z w miarę zdrowego kotka stał się "szmatką", która przewracała się i ciągnęła za sobą tylne łapki, a ja wiedziałam, że nie mam prawa pozwolić mu cierpieć choćby minutę dłużej.
Tak właśnie było z moimi całkiem "zdrowymi" kotkami.
Biorąc kocięta ze schroniska dajemy im szansę, ale ryzykujemy i tego trzeba być świadomym. Jeśli maluchy zostały zabrane od matki, gdy miały np. 3 tygodnie i zostały "wrzucone" między inne koty, a na to nałożył się stres i nie najlepsze odżywianie, to kociak, który nie zachoruje w schronisku na żadną poważniejszą chorobę jest naprawdę bardzo, bardzo silny.

Oczywiście masz rację, że żaden lekarz nie jest w stanie zagwarantować mi, iż zabrany ze schroniska zwierzak za kilka dni nie zachoruje. Ja jednak mówię o sytuacji, w której zwierzęta przeznaczone do adopcji okazują się chore na miejscu, w schronisku i nikt nie jest w stanie potwierdzić istnienia podstawowych objawów choroby takich jak biegunka i brak łaknienia, mimo, że kotek przebywa sam w klatce. Przecież mają tam jakieś obchody i jeżeli coś wygląda podejrzanie to zwierzę powinno być kierowane na kwarantannę a nie do adopcji na zasadzie "reszta wyjdzie w praniu".

bechet

 
Posty: 8667
Od: Śro sie 24, 2005 9:54
Lokalizacja: kraków

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Gosiagosia i 68 gości