



aktualizacja z 20.08
Mój malutki dzisiejszy sukces-udało mi się przetransportować kotka na moje podwórko...zwabiłam go naśladując odgłosy kotki wołającej swoje małe(ludzie patrzyli się na mnie , jak na wariatkę ).Ale wiadomo-na podwórku jest Misia.Małe już pare razy zarobiło w "czapę", bo próbowałe się miziać(bardzo, baaardzo lgnie do innych kotów).ale pare razy małe się przytulało, a Miśka tylko powąchała.Głęboko wierzę ,że gdzieś w niej tkwi jeszcze resztka uczuc macierzyńskich Jest też Stefan-kotek z chorymi oczkami, które juz od dluższego czasu bezskutecznie leczę.Stefan to nie kot-to anioł.Jest lepszą matką niż niejedna kotka...więc w niego też wierzę.Jezu, musze wreszcie wypić poranną kawę. Zobaczymy jak to się rozwinie, bo jeżeli Miśka będzie się na maleństwu wyżywać....to już sama nie wiem