Tami choruje. Jakoś ,od pewnego czasu, nie może wygrzebać się z "czegoś". Wyniki nie są takie złe jak na kota prawie 13 letniego. Do tego po takich okropnych przejściach. USG też nic nie wykazało strasznego. Powtórzone zostały testy i też nic. A z kotem coś się dzieje. Schudła. I to sporo. Antybiotyk i steryd i kroplówka pomaga tylko przez czas podawania. Potem powoli wraca to co było. Prawie nie je i nie pije. Obrabowałam Rossmanna

zakupując różne smaczki i karmy. Odkładam co zje z apetytem i lecę kupować kolejną puszeczkę. By ona stwierdziła, że już jej się odwidziło.

Przychodzi by jojczyć o przysmak, powącha i ....odchodzi. Ma etapy "zawieszania" się. Stanie nade mną, nad miską, nad kuwetą....i stoi. Jak słup soli. Trzeba bardzo ją pilnować i ciągle podtykać pod nos miskę bo Fibak i zbóje zaraz jej starają się odebrać. A ona odstępuje. Do tego zrobiła się strasznie drażliwa na wszelkie gmeranie przy niej. Zawsze była złota dziewczyna przy badaniach ale teraz wstępuje w nią diabeł. Staram się ograniczyć do bezwzględnego minimum jej podróże do gabinetu bo okropnie się na niej wszystko odbija psychicznie.
Trzymajcie proszę kciuki za Malunią