Moja koteczka chorowała na PNN chorowała od ok . 5 lat . Od tego czasu wiadomo, dobra karma, wyłapywacze fosforu, probiotyki, sanacja a potem usunięcie wszystkich zębów. Przez cały ten czas kocia funkcjonowała w miarę dobrze ale i na nią przyszedł kryzys. Od ok. 3 tygodni obserwowałam stopniowe pogorszenie samopoczucia kotki , początkowo zwalałam to na upały i starość ( koteczka ok. 16 lat). Jednak upały ustąpiły a złe samopoczucie kota nie. Wyniki pokazały kilkukrotnie przekroczony poziom kreatyniny i mocznika, anemię, parametry wątrobowe i amylaza trzustkowa też bardzo podniesiona. Próbowałam kroplówek podskórnych,( dożylnych sobie nie wyobrażałam bo wymagałyby pozostawienia kota dzień w dzień na 8h w lecznicy a Luna to kot lękowy i do tego słabo tolerujący inne zwierzęta, uważałam że stopień umęczenia zwierzaka przewyższa efekt terapeutyczny).
Kroplówki nie dały efektu Luna prawie przestała jeść (piszę prawie bo zjadała tyle ile łyżeczka do herbaty, może dwie karmy na dzień , lekarz mówił że prawdopodobnie ma cały czas mdłości). Dodatkowo wyczułam guzek na listwie mlecznej, padło podejrzenie nowotworu ale wet nie badał dokładnie bo i tak nie byłoby jak leczyć, nie przy tych nerkach.Krótko mówiąc podjęłam decyzję o eutanazji , kot jest za tęczowym mostem już ... Byłam z nią do końca , tuliłam ,głaskałam póki nie straciła przytomności...
A teraz siedzę i myślę czy dobrze zrobiłam, czy nie za wcześnie, czy mogłam więcej , czy .... sama nie wiem co. Dom jest tak cholernie pusty, to był mój jedyny kotek , pierwszy w życiu ☹️ była taka kochana ☹️☹️
Mimo wszystko mam wątpliwości czy dobrze zrobiłam ale
nie chciałam żeby cierpiała i umierała śmiercią głodową...