czitka pisze:MB&Ofelia pisze:Mała Czarna Carmen pyta, czy może przylecieć na wakacje do Zaczarowanego Ogrodu. Bo tutaj w domu łapią kotku i podają kotku papelku. A w Zaczarowanym Ogrodzie można pobiegać luzem i nikt nikogo nie łapie.
Może, może. U nas apelki nie dają, co więcej, menu ustala się samemu, dzisiaj rano znowu Nulka wpadła do domu mamoląc coś pod noskiem i nie wypowiadając słynnego bolioliboli, bo pysia otworzyć nie mogła a tylko, że mmmmm, hmmmm
![]()
W temacie rododendronów i kwaśności gleby takiej czy innej to ja nie mogę się wypowiedzieć niestety, ale życzę powodzenia, niech rosną bogato i zdrowo![]()
U nas, to znaczy wokół, klęska urodzaju.
Wszyscy już mają, albo mieć będą za chwilę, za dużo owoców.
Pamiętam podobny urodzaj jakieś dziesięć lat temu, co ogród to połamane drzewa od nadmiaru jabłek.
I u mnie runął wtedy konar poniemieckiej starej jabłoni też, owoców było tyle, że trzeba było wielki dół wykopać, wiadrami tam je wrzucać a następnie zakopać. MaryLux i nie tylko zabierały wtedy całymi torbami te jabłka, ale i tak było dużo za dużo. Dzwoniłam do ZOO z pytaniem, czy może potrzebują, oczywiście, jak przywiozę to chętnie, ale nie przywiozłam, nie miałam jak.
W tym roku będzie podobnie. To tak, jakby przyroda przepraszała za ten straszny zeszłoroczny jednonocny przymrozek, który zabił wszystkie owocowe drzewa i nie tylko.
Już się zaczęło, tak to wygląda na mojej uliczce:
Łamią się drzewa i płoty. W ogrodach podobnie, gałęzie się uginają.
Jabłka, śliwki, brzoskwinie, orzechy, do wyboru, do koloru![]()
u mnie też klęska klęska urodzaju, antonówka ma masę jabłek po tym jak prawie nie owocowała przez dwa lata, wstawiałam fotki u siebie