Dzisiaj miałem dzwonić do schroniska ,ale schronisko mnie ubiegło .
O 13-tej dzwoni kierowca z pytaniem czy jestem w pracy ,bo on jedzie z dwoma kotami . Mówię mu że owszem, niech zasuwa a ja już się szykuję.
Nałożyłem jedzenie do misek ,bo umyte czekały na powrót właścicielek.
Po kilkunastu minutach podjeżdża samochód a w nim obydwie panny.
Pierwszą wypuściłem mamę ,zawołałem Lalę ,ale mama pachnie "szpitalem" i tylko coś pogadały do siebie z odległości 1 metra po czym mama przyszła , zjadła całą michę i gdzieś się ulotniła.
Potem wypuściłem tą z chorą łapką ,powoli wyszła z transportera ,zawołałem ją ,o dziwo podeszła ,dała się pogłaskać
Łapka wyleczona po krótkim powitaniu ,kotka poszła zwiedzać okolicę.
Mama po zabiegu ,kierowca zostawił w strzykawce lekarstwo ,które mam rano podawać aby kotce zanikło mleko.W schronisku dostała dwie dawki ,ja mam podać jeszcze trzy.
Zawołałem tego kolegę który jest wcześniej rano niż ja ,aby pokazać mu gdzie jest lekarstwo i wytłumaczyć żeby przypilnował żeby kotka zjadła .
No i na tym można by zakończyć dzisiejszy dzień ,ale nie .Nie bo "stał się ku...wa CUD" jak powiedział pewien Jezus z Nazaretu.
Idąc z tym kolegą ,katem oka zauważyłem że coś czmychnęło pod biurkiem ,odchylam betonową płytę ,patrzę a tam taki cud.

Nie wiele myśląc cap go i do transportera.
Wychodzi na to że mama miała szóstkę ,wiedzieliśmy o piątce na pewno ,ale jak nosiła to nie widzieliśmy wszystkich kursów.
Dzwonię do kierowcy i mówię jaka jest sytuacja ,a on że jest na interwencji i potem może przyjechać.Było już dobrze po 13-tej więc mu mówię żeby tylko zawiadomił schronisko a ja małego przywiozę . No i tak zrobiliśmy .13:50 stałem z małym pod bramą .
Pani nas wpuściła ,kazała wejść do pomieszczenia gdzie są koty na kwarantannie ,wyciągnęła malucha ,jest czarny ,ma białe skarpetki i brzuszek. Tak że są dwa czarne kocurki i trzy czarno-białe kotki.
Pani zapytała czy chcę zobaczyć resztę ,mówię że jasne . Maluchy są na kwarantannie ,mieszkają w dużej klatce kennelowej ,miejsca mają dużo. Pni wpuściła małego do rodzeństwa ,ten zrobił szybką rundę po klatce ,natknął się na śpiącą resztę ,wcisnął się między nie przytulił i chyba zasnął . Ja grzecznie podziękowałem za wszystko ,wrzuciłem transporter do bagażnika i do domu.
Tyle nowości. Dobrze że to nie poniedziałek bo cały tydzień coś by się działo.