Witam serdecznie,
Mam do Was pytanie w związku z choroba kotki mojej Mamy. Kotka Maine Coon "Molly", wiek 8 lat, niewysterylizowana ale dostawała (niestety!) regularnie tabletki hormonalne. Tak doradził Mamie weterynarz swojego czasu, i Mama niestety w dobrej wierze karmiła Molly cotygodniowo. Dziś jestesmy mądrzejsi, ale nie o tym temat.
Wykryliśmy guzka na jednym z sutkow w Październiku 2023 (rozmiar około paznokcia u kciuka) i od razu udaliśmy się z kotka do weterynarza. Wetka stwierdziła (namacalnie) ze to na 100 nowotwór i ze nie warto operować bo szanse przeżycia i generalnie rokowania są słabe, cos 80% negatywnie, wiec możemy operować ale w sumie w tym wieku (7 lat) to najlepiej nie ruszać i cieszyć się czasem jaki kotce pozostał. Oczywiście dostała jakieś różne tabletki, i kazała jak to mówią mechanicy "jeździć, obserwować" i regularnie odwiedzać. Mama zadała jej konkretne pytanie - czy jeśli to by był jej własny kot - jakby postąpiła? Operacja czy zostawić jak jest i zadbać o największy komfort życia jaki pozostał Molly. Poleciła po namyśle to drugie.
Molly miała się świetnie, wiadomo guzek rósł oraz pojawił się na drugim sutku (wyczuwalnie). Po około 6 miesiącach, jak pojawił się drugi guzek wybraliśmy się znowu do tej samej weterynarza i w sumie zalecała już spanie, choć kot naprawdę mial się dobrze. Po kolejnych miesiącach guzy zaczęły wychodzić na wierzch, wiec Molly dostała antybiotyki, cos przeciwbólowego, oraz kolejne pytanie od weterynarz czy nie czas już pozwolić jej odejść. Ale my nadal twierdzimy ze kot naprawdę poza guzami czuje się świetnie i nie jestem gotowi na odejście.
Dziś guzy rozrosły się już potężnie. Molly zaczęła krwawic z nich, pojawiła się ropa. Mamy kolejna wizytę zamówiona na piątek i obawiamy się ze tym razem znowu będzie czekała na nią ze strzykawka. Problem w tym, ze kot nadal jest pełen energii, dobrze je, załatwia się, stale jest uśmiechnięta i wesoła.
Zapytałem weterynarz czy teraz jest jeszcze sens operować - wycinka obu listew, pełna masektomia, bo. kot naprawdę świetnie się czuje. Powiedziała ze w sumie można spróbować, ale jeśli stwierdzi ze są przerzuty, to żeby już jej nie wybudzać. Pytanie tylko czy to jeszcze ma sens? Czy nie jest już za późno?
Załączam zdjęcia jak Molly wyglada obecnie, i proszę o opinie. Wiem z onkologicznego punktu widzenia czas na operacje już był, ale może jest jeszcze jakaś szansa ze nie ma przerzutów i warto rozważyć operacje?
PS Nie mieszkamy w Polsce i tutaj weterynarze są jakby mniej "ogarnięci", wiec proszę wziasc to pod uwagę dlaczego tak nam doradzano.
https://share.icloud.com/photos/00aakoTd7wtiowPguXg-qVz5w
Pozdrawiam,
Robert

