Nie mam jakichś szczególnie dobrych wieści...
Jeśli mięsak dał wznowy w okolicy (a nie tylko szybko wyłapane w bliźnie) to operacja tak naprawdę nie ma sensu

Podstępność tego nowotworu polega na tym że on nie jest po prostu guzkiem. Widoczna zmiana to tylko część nowotworu. Wszędzie dookoła niego rozchodzą się "macki" i nie da się na oko stwierdzić jak daleko one sięgają (mogą mieć po kilka cm a nawet więcej) a wystarczy pozostawienie jednej komórki by powstał nowy guz i to zwykle rosnący szybciej niż pierwotny

- dlatego największy sens ma wycięcie pierwotnej zmiany z jak największym zapasem zdrowych tkanek (oczywiście jeśli jest taka możliwość, w pyszczku, na dziąśle - bardzo niewielka

) - jeśli uda się wyciąć WSZYSTKO to kot jest zdrowy, bo mięsaki faktycznie zwykle późno dają przerzuty. Pozostawienie czegokolwiek - to bardzo szybki nawrót choroby w postaci zwykle już wielu guzków rozsianych po okolicy - opanowanie choroby na tym etapie, jeśli nie jest to np. łapa którą można szybko amputować - jest skrajnie mało prawdopodobne

.
W przypadku guza pierwotnego na dziąśle, który dał wznowy na wardze - praktycznie nie ma szans na usunięcie wszystkiego

A rana po usuniętym guzku, gdyby to miało by być działanie tylko paliatywne, poprawiające jej komfort - musiałaby być spora, żeby ograniczyć ryzyko jej babrania się - w innym wypadku w szwie błyskawicznie zaczną namnażać się komórki nowotworowe, jest duże ryzyko że nie będzie się zrastał

Pytanie tylko czy to na wardze to też mięsak - te zmiany są w okolicy guza z dziąsła? Po tej samej stronie i na tej samej wysokości co zmiana na dziąśle?
Jeśli nie - to warto zbadać próbkę - bo może to coś innego? Amyloidoza, guz eozynofilowy?
Co do miauczenia - warto sprawdzić poziom wit. B12, hormony tarczycy, ogólne badania krwi też zrobić.