Mały bohaterski kotek

U weta bardzo grzeczny, bardzo ładnie pozwolił sobie pobrać krew, on ogólnie pozwala sobie robić wszystko, żaden z zabiegów (oczy, uszy, podawanie antybiotyku dopyszcznie) nie sprawia najmniejszych problemów, a zapewne nie są dla niego przyjemne.
Serduszko osłuchane, co było do obejrzenia, obejrzane. Temperatura w normie, ma prawo być osłabiony i ze względu na antybiotyk i na zjadliwą giardię.
Antybiotyk podajemy przez 7 dni, po dwóch tygodniach kolekcjonujemy kupki i badamy.
Wyniki badań dzisiaj wieczorem bądź jutro, już mam sraczkę
Najważniejsze, powiedział pan doktor, że kupka jest uformowana w zgrabny balasek, drobiny krwi są na tym etapie normalne.
Sprawdziłam w dokumentacji wet, którą dostałam ze schroniska. Testy na wirusówki miał wykonane na moją prośbę 3 listopada. A wtedy, jako ostatni kociak w schonisku, był izolowany od pozostałych, starszych kotów. Trochę mnie to uspokoiło.
Dramatem jest natomiast Nemi. Podanie jej antybiotyku (czegokolwiek zresztą) graniczy z cudem. Cud niestety jeszcze nie nastąpił. Niewątpliwie dostaje mniejszą dawkę bo po prostu w jedzeniu jej nie "wchodzi". Oszaleję z tą kocicą.
Poranki i wieczory mamy intensywne, zresztą cały dzień jest regulowany podawaniem leków i zabiegami.
Worki na śmieci się sprawdzają, ale zamówiłam te 120 l. Nie wiem czy dobrze to robię. Wyrzuciłam zużyty piasek razem z workiem na którym był. Wymyłam kuwety mydłem marsylskim, przelałam wrzątkiem, ułożyłam nowy worek, na nim piasek. Wieczorem powtórzę operację. W kwestiach "okołosprzątaniowych" w ogóle, jestem beznadziejna
Od jutra przejmujemy opiekę nad kotem sąsiadów, uroczym Neo, mam nadzieję, że nic mu nie przyniesiemy?
Wczoraj ja, która nie używam leków uspokajających i podobnych nigdy, pożyczyłam pigułkę dla wariatów od Justyna bo miałam wrażenie, że wybuchnę
