
Dziś nie było naszego lekarza w Klinice. Pani doktor powiedziała, że wolałaby nie wprowadzać znowu antybiotyków. Kazała ograniczyć dermipred do 0,5 tabletki raz dziennie i podawać Nospę. Bilu po powrocie z Kliniki lepiej, zjadł obiad. Ale teraz znowu pozycja bólowa i średnio chce jeść, grymasi, ale jednak kolację partiami podjada. Boję się tego sterydu - pani doktor powiedziała, że jest bezpieczny. Po świętach badania krwi - dziś nie mogli pobrać, bo w święta laboratorium nie pracuje. Nienawidzę Nospy - jako tako udaje mi się ją do gardła Bilowi podawać, ale gorzej z krojenie jej na 4 części. To maleństwo i nigdy mi się nie udaje pokroić na ćwiartki.
W usg jelitka pełne "gazu", tak powiedziała pani doktor, że bombluje. Brzuszek tkliwy. Pytałam o karmę. Boję się zmieniać teraz tej, co ją od lat je, bo przy zmianie na inną się zaczęło. Ale wiem też, że często w karmach zmieniane są składy. Czuję, że może to po prostu problem z karmą, ale nie znam się na tm zupełnie. Pani doktor powiedziała, że może spróbować karmę dla kotów z problemami gastrycznymi, ale patrząc na historię Bila martwi się, czy wtedy nie powróci problem z siusianiem. Mam jeden wielki mętlik w głowie. Teraz Bila boli po kolacji, mimo podanej Nospy. Mimo zastrzyku Nospy u weta - siku nie było, ale rano, przed wizytą u weta było ogromne siku.
W zaleceniach jest kontrola jutro, ale pani doktor powiedziała, że jak będzie lepiej, żeby kotka nie męczyć i nie przyjeżdżać. Ale nie jest lepiej jeszcze, a z drugiej strony wiem, że go męczę tymi wyjazdami. Tym bardziej, że jutro w Klinice tej pani doktor też nie będzie i przyjmie Bila kolejny lekarz,. Dziś Bil dostał trzy zastrzyki, Nospę, witaminę B i jeszcze coś, ale w tym zdenerwowaniu zapomniałam co. I serio czuł się lepiej, zjadł w domu z apetytem, ale co z tego, skoro to chwilowe i nadal jest to samo. Kupy od powrotu od weta nie było. Ale przed wyjazdem dość kupy zrobił - jedną spakowałam i zawiozłam do weta razem ze zdjęciami pozycji bólowej i listą objawów, które spisałam jak Chikita doradziła. I boję się o jutro. Z jednej strony coś mi mówi, nie męcz go i poczekaj do czwartku, Klinika też jest czynna, ale z drugiej strony boję się, że się wykończy jutro. Tym bardziej, że muszę jechać do mamy na święta, już dziś przyjechałam do niej późno, bo byłam z Bilem u weta. Moja mama mieszka sama, też mnie potrzebuje. Nie może przyjechać do mnie, bo mama jest po operacji oka i ma też chorego starego pieska, z którym też jeżdżę do weta. Nie wiem co jutro robić. Kurcze blade, znowu inny lekarz, pewnie te zastrzyki co dziś. Nie wiem co robić, czy jednak nie zaryzykować i nie poczekać do czwartku, tym bardziej, że doktor powiedziała, że jak będzie lepiej nie przyjeżdżać
Bardzo martwi mnie to, że to już trwa z przerwami od 23 listopada, a ciągle nie ma diagnozy




  

