Walczyłam dziś z ciągiem dalszym rzeczy do odkażania na dworze. Klatka łapka odkażona (rany, jak dobrze została zrobiona! ocynk jeszcze nie zszedł, chociaż jej nie szczędzę. Aż żal, że te klatki teraz trudno dostać. Nie nadaje się do przepakowywania kotów, ale poza tym zrobiona jest naprawdę dobrze. Gdyby ta sama firma unowocześniła model, to byłaby naprawdę super klatka), wielki transporter wzięty z grupy Śmieciarkowej również (niestety brakuje w nim bolców, ale najważniejsze - czyli wielkie pudło - jest, więc może kiedyś i te bolce jakoś dostanę) i cała masa innych rzeczy. Zajęło mi to kilka godzin. Póki działałam, to czułam tylko zimno w palcach i zmokniętej nogawce, którą sobie ochlapałam, natomiast jak usiadłam na kanapie, dopiero wtedy rozpoznałam chłód w nogach, idący od pasa po moje kostki i wrastający z zewnątrz jak korzeniami wgłąb ciała. Zdarzyło mi się tak zmarznąć i wiem, że nacieranie czy czekanie, aż organizm sam wyrówna temperaturę bez żadnej pomocy w ciepłych warunkach domowych trwa nawet dwa razy dłużej niż samo marznięcie. Dygocząc pod kocem jak osika, włączyłam matę elektryczną dla zwierząt, którą też mam z aliexpress. Jeszcze jej nie schowałam i tym razem dobrze na tym wyszłam. Kupiłam największą z możliwych z myślą o psie - gdyby kiedyś miała być potrzebna to wolę raz wydać trochę większą sumę. Zresztą względem jakości (przynajmniej na razie) wcale nie taką dużą sumę. Położyłam matę na większej części moich nóg i przykryłam wszystko kocem. Miły gorąc zaczął się rozlewać po moim ciele, przywodząc na myśl obrazy upojnej kąpieli w bąbelkach. Po chwili przyszedł Nugat i położył się na moich nogach, chyba nie wiedząc, że na nich jest coś grzejącego. Szybko i mocno zasnął, po niedługim czasie się obudził i walnął się na kanapie plackiem, ewidentnie przegrzany. Potem wrócił na moje nogi, ale tym razem rozwalił się na całej długości, wietrząc brzuch. Z rozmarzonym pysiem znów chyba przysnął.
Po jakimś czasie musiałam kota przeprosić i przełożyć matę z nagrzanych ud na zmarznięty zadek. Zaraz potem sama przysnęłam.
Na koniec krótka powtórka z udami i wyłączyłam matę, odrobinę przegrzana i z niestety przegrzanymi, bolącymi piętami. Nie wiem jeszcze, jaka dolegliwość sprawia, że w cieple pięty mnie bolą, bo to zabawne to nie jest, lecz nie licząc tej drobniutkiej rysy na całym obrazie, dzień uważam za udany. A za matą przepadam
